Zaczęli znakomicie, a później był dramat
Początek meczu nie zapowiadał tego, że starcie w Warszawie zakończy się pogromem. To Jagiellonia otworzyła bowiem wynik rywalizacji i to białostoczanie w końcówce pierwszej połowy byli bliżej kolejnego trafienia, dwukrotnie obijając słupek. Niestety po zmianie stron gra Dumy Podlasia kompletnie się rozsypała.
- Gratuluję Legii zwycięstwa i przepraszam naszych kibiców za dotkliwą porażkę. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważny to był mecz dla naszych fanów. Chcieliśmy dać z siebie wszystko, aby dać im tą radość, tą dumę i myślę, że pierwsza połowa o tym świadczyła. Skończyło się jednak zawodem, ale taki jest sport. Nie zamierzamy spuszczać głów mimo tej trudnej porażki. Najlepszą odpowiedzią będzie zwycięstwo z Cracovią. Chcemy pokazać naszą złość i zmazać plamę. W Warszawie byliśmy nieskuteczni przy stanie 1:0 i 1:1. Mieliśmy okazje, które powinniśmy wykorzystać, zwłaszcza grając na Legii. Nie powinniśmy też tak bronić jak dziś. 5 straconych goli to nie jest kwestia indywidualnego błędu, tylko organizacji gry całego zespołu. Przeciwnik był bezlitosny i wykorzystywał paktycznie każdy nasz błąd. Żeby wygrać przy Łazienkowskiej, trzeba zagrać wzorowy mecz. Legia to jakościowy zespół, który potrafi wykorzystywać swoje okazje - powiedział po klęsce w Warszawie Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Szkoleniowiec białostoczan odniósł się też do kwesti motorycznych, bo na tym polu gospodarze w drugiej połowie wyglądali zdecydowanie lepiej.
- Zabrakło nam intensywności. Już w pierwszej połowie mieliśmy z tym problem, bo byliśmy dobrze ustawieni, ale brakowało nam doskoku w odbiorze. Pod polem karnym Legia za długo utrzymywała się przy piłce i miała swobodę wejścia w naszą szesnastkę - oznajmił Siemieniec.
Hiszpan po laniu smucić się nie zamierzał
W piątek wszystkie oczy piłkarskich kibiców były skierowane na Marca Guala, który po sezonie zamieni Jagiellonię właśnie na Legię. Choć Hiszpan zdobył przy Łazienkowskiej gola, to jednak białostockim fanom zachowanie 27-latka nie może w 100% się podobać. Gual nie tylko nie cieszył się po zdobytej bramce, ale na dodatek po wysokiej klęsce tryskał radością.
- Na pewno ta sytuacja była trudna, była skomplikowana. Wiem, że pewne obrazki kibiców bolą, ale muszę jeszcze raz powtórzyć, że Marc Gual dla Jagiellonii zrobił do tej pory bardzo dużo i o tym musimy pamiętać - skomentował tę sytuację opiekun Żółto-Czerwonych.
Jaga prowadzona przez Macieja Stolarczyka prezentowała się słabo, ale w wielu spotkaniach punktowała, bo miała ogromną ilość szczęścia. Niestety Siemieniec na początku swej pracy z pierwszym zespołem Dumy Podlasia o takim poziomie farta mówić nie może.
- Na razie podczas tej mojej przygody z Ekstraklasą brakuje mi tego trenerskiego farta. Wierzę jednak, że jak nadal będę ciężko bracować i również drużyna będzie ciężko pracować, to szczęście wróci - powiedział 31-latek.
Starcie Legii z Jagiellonią podsumował także trener gospodarzy.
- Przystępowaliśmy do spotkania po rozczarowującej porażce z Pogonią. W tygodniu widziałem dużą koncentrację w zespole i chęć zmazania plamy. Jagiellonia to niebezpieczny zespół, zwłaszcza w ofensywie, ma najlepszego strzelca w lidze. Straciliśmy niepotrzebną bramkę. Zachowaliśmy jednak spokój i zagraliśmy tak, jak sobie to założyliśmy. Druga połowa w naszym wykonaniu była na bardzo dobrym poziomie. Byliśmy odważni, wszystko się zazębiało. Obawialiśmy się Jagiellonii, która była groźna w fazie ofensywnej. Zachowaliśmy jednak spokój, będąc przy piłce. Dzisiejszym zwycięstwem umocniliśmy się na 2. miejscu w tabeli. Przed nami 2 mecze, w których mamy do zdobycia 6 punktów - stwierdził Kosta Runjaić, szkoleniowiec Legii.
rafal.zuk@bialystokonline.pl