
Po przerwie pełna dominacja
- Dziękuję kibicom za obecność i wsparcie. Nie ma co ukrywać, było to chłodne popołudnie w Białymstoku, ale ostatecznie szczęśliwe, z czego się bardzo cieszymy. Gratulacje i podziękowania dla drużyny za zwycięstwo w trudnym meczu, bo spotkanie miało swój scenariusz. Uważam, że początek był dla nas trudny. Motor wtedy przejął kontrolę i był groźny, a kluczowe było to, że nie straciliśmy wtedy gola, bo gdyby do tego doszło, scenariusz meczu zapewne byłby trochę inny. A tak to my strzeliliśmy pierwsi gola i od tego momentu mieliśmy kontrolę. Oczywiście czerwona kartka Motoru ułatwiła nam to, ale jestem bardzo zadowolony szczególnie z drugiej połowy, kiedy nie ściągnęliśmy nogi z gazu, tylko dalej podkręcaliśmy tempo i narzucaliśmy intensywność. Kontrolowaliśmy drugą połowę do samego końca, z czego się bardzo cieszę. Uważam, że Motor to dobra i mądrze prowadzona drużyna. Spodziewałem się trudnego spotkania i do pewnego momentu ono naprawdę takie było, a my też pokazaliśmy dużo jakości, dzięki której zasłużenie wygraliśmy - takimi słowami konferencję prasową po domowym spotkaniu z Motorem rozpoczął Adrian Siemieniec, trener białostoczan.
W kadrze meczowej zabrakło w niedzielę Tarasa Romanczuka. Co było powodem jego absencji?
- Taras wrócił już do zdrowia po zabiegu, który miał i było to przy okazji meczu w Mielcu i tam wszystko było w porządku. Po tym spotkaniu był jednak trening, na którym przytrafiło się niefortunne starcie, przy którym Taras ucierpiał. To nie jest ta sama sprawa, ale sprawiła, że w meczu z Bačką Taras Romanczuk nie był w pełni do naszej dyspozycji. Podjąłem więc decyzję, biorąc odpowiedzialność za jego zdrowie i patrząc na to, co czeka nas jeszcze w tej rundzie, że dam mu czas, żeby wyzdrowiał i wrócił do pełnej dyspozycji. Chodzi o to, żeby wyciszyć ten uraz, nie trenować z bólem i nie pogarszać swojego stanu. Rozmawialiśmy o tym i wierzę w to, że we wtorek Taras wróci do treningów, ale oczywiście zobaczymy, jak to wyjdzie - oznajmił 33-latek.
Opiekun Żółto-Czerwonych został też zapytany o ewentualny debiut nowego zawodnika, którym jest Edi Semedo.
- Najwcześniejszy termin debiutu możliwy jest podczas starcia z Cracovią, bo Edi nie jest zgłoszony do europejskich pucharów. Czy jednak będzie to miało miejsce, to się jeszcze okaże. Zawodnik ten dopiero dołączył do drużyny, a w zespole panuje rywalizacja i to kiedy ten piłkarz zadebiutuje, to bardziej zależy od niego niż ode mnie. Trzeba podejść do tego spokojnie, za nim dopiero jeden trening z zespołem, więc musimy trochę poczekać - stwierdził Siemieniec.
Młodziak poczuł trudy dorosłej piłki
Starcie z Motorem było bardzo ważnym wydarzeniem dla Oskara Pietuszewskiego, który po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie Dumy Podlasia. 16-latek zaliczył asystę przy trafieniu Jarosława Kubickiego i to właśnie na młodym piłkarzu Jagiellonii czerwoną kartkę złapał Sergi Samper. Faul Hiszpana był bardzo brutalny, o czym zresztą wspomniał sam Adrian Siemieniec.
- Oskar przywitał się dzisiaj z piłką seniorską. Na szczęście wszystko skończyło się na strachu. Widziałem w powtórce, że wyglądało to źle, bardzo niebezpiecznie. Nie mam informacji, by Oskar Pietuszewski miał jakieś ważne problemy zdrowotne. Na pewno jednak całe to starcie było dla niego bolesne - powiedział trener Jagi.
Niedzielny pojedynek skomentował również szkoleniowiec gości.
- Gratulacje dla zespołu Jagiellonii. Wygrała dzisiaj drużyna, która stworzyła więcej sytuacji i zamieniła te sytuacje na bramki. To było zasłużone zwycięstwo mistrzów Polski. W poprzednich meczach nie poznawałem swojego zespołu, nie byliśmy tak płynni w grze ofensywnej, ale dzisiaj w Białymstoku wyszliśmy od początku bardzo dobrze, stworzyliśmy swoje sytuacje, które jednak, grając z takim rywalem, trzeba zamieniać na gole. Mówię tutaj o sytuacji Piotr Ceglarza po dośrodkowaniu i okazji Michała Króla, który to uderzał po krótkim rogu. Jagiellonia już w drugiej swojej sytuacji strzeliła bramkę, jednak my nadal staraliśmy się kontynuować swoją grę. Niestety potem czerwona kartka sprawiła nam duże trudności. Jagiellonii, grając 11 na 11, ciężko zabrać piłkę, a będąc w osłabieniu, jest to jeszcze trudniejsze - oznajmił Mateusz Stolarski.
rafal.zuk@bialystokonline.pl