Na domowy mecz z poznańskim Lechem Iwajło Petew dokonał w wyjściowym składzie Dumy Podlasia wielu zmian. W bramce kontuzjowanego Dejana Ilieva zastapił Damian Węglarz, w linii obrony pojawiło się trzech nominalnych stoperów (Runje, Arsenić, Tiru), w pomocy znalazło się miejsce dla piłkarzy pozyskanych już w trakcie trwania rundy wiosennej, czyli Makuszewskiego i Borysiuka, zaś rolę młodzieżowca pełnił Przemysław Mystkowski.
Początek starcia przyniósł kilka szarż gości, kilka ataków gospodarzy i dwie żółte kartki dla Arsenicia oraz Romanczuka, co kazało sądzić, że podopieczni Iwajło Petewa nie zamierzają po raz kolejny przejść obok spotkania i tym razem przynajmniej w kwestii determinacji i woli walki nie będą odstawać od przeciwników.
Z zawziętości Jagiellończyków długo jednak nic nie wynikało, choć strzały Arsenicia i Borysiuka miały prawo sprawić golkiperowi Lecha nieco problemów. Niestety w obu przypadkach Mickey van der Hart między słupkami spisał się bez zarzutów.
Na szczęście w 41. minucie bramkarz przyjezdnych już skapitulował. Jak to się stało? Dośrodkowanie z rzutu rożnego wykonał Martin Pospisil, a na krótkim słupku uderzenie głową oddał Jakov Puljić. Z tą próbą Holender jeszcze sobie poradził, ale z dobitką Tiru z najbliższej odległości już nie i Jaga w samej końcówce pierwszej połowy wyszła na zasłużone prowadzenie. Lech szybko mógł wyrównać, lecz piłka po strzale Puchacza z dystansu wylądowała na poprzeczce.
Kolejna część spotkania rozpoczęła się od serii nieszczęśliwych zdarzeń, które koniec końców nie sprawiły Dumie Podlasia żadnej krzywdy, bo gol strzelony przez Kamila Jóźwiaka kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry ostatecznie nie został uznany z powodu spalonego, zaś podyktowany chwilę później rzut karny za faul Arsenicia również po weryfikacji VAR anulowano.
Co działo się dalej? Uderzenie z bliska, ale wprost w Węglarza, oddał Gytkjaer, zaś odpowiedź Jagi - a konkretnie Romanczuka - przyniosła obicie słupka. Niestety w 62. minucie rywalizacji było już 1:1, bo potężnie z dystansu piłkę kopnął Jakub Moder, a na linii bramkowej nie popisał się golkiper białostoczan.
Po stracie gola Żółto-Czerwoni starali się atakować, by odzyskać utracone prowadzenie, ale i Lech nie rezygnował z dalszego forsowania defensywy Jagiellonii. Najlepszych sytuacji nie wykorzystał Gytkjaer, który najpierw przestrzelił z kilku metrów, mając niemal pustą bramkę, a następnie nie zdołał skierować futbolówki do siatki w sytuacji sam na sam z Węglarzem.
Również w ostatnim fragmencie meczu żadna z drużyn - mimo tego, że piłkę meczową miał i Tiba, i Camara - nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, dlatego pojedynek pomiędzy Jagą a Kolejorzem zakończył się remisem 1:1.
Podsumowując, Jagiellonia zagrała lepiej niż w poprzednich meczach? Zdecydowanie. Piłkarze zostawili na murawie mnóstwo zdrowia? Owszem. Lech nie wygrał przy Słonecznej po raz 9. z rzędu? Tak, ale niestety zdobyte w piątek oczko nie poprawi sytuacji Dumy Podlasia w tabeli. By myśleć o górnej "8", trzeba punktować zdecydowanie okazalej.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1:1 (1:0)
Bramki: Bogdan Tiru 41 - Jakub Moder 62
Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Andrej Kadlec, Ivan Runje, Bogdan Tiru, Zoran Arsenić, Taras Romanczuk, Ariel Borysiuk, Przemysław Mystkowski (68' Bartłomiej Wdowik), Martin Pospisil, Maciej Makuszewski (67' Juan Camara), Jakov Puljić (75' Jesus Imaz)
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Jakub Kamiński, Lubomir Satka, Thomas Rogne (31' Djordje Crnomarković), Wołodymyr Kostewycz, Kamil Jóźwiak, Karlo Muhar (60' Jakub Moder), Pedro Tiba, Tymoteusz Puchacz (77' Filip Marchwiński), Dani Ramirez, Christian Gytkjaer
rafal.zuk@bialystokonline.pl