Przedstawił portret współczesnej i minionej Rosji, widzianej z perspektywy zwykłych, prostych ludzi: kierowcy, policjanta, żołnierza, prostytutki, dziecka. Oglądamy ponad dwugodzinny obraz odczłowieczonego kraju, którego mieszkańcy stracili moralny i emocjonalny balast. Ich życie wypełnia przemoc, korupcja i pijaństwo.
- Choć film jest koprodukcją ukraińsko-holendersko-niemiecką, wszędzie jest odbierany jako rosyjski - mówił Siergiej Łoźnica. - Scenariusz napisałem po odbyciu podróży po rosyjskiej prowincji. Spotkania z ludźmi wywarły na mnie duże wrażenie. W ich wyniku powstał ten film. Jest on produkcją artystyczną, nie dokumentalną.
Łoźnica podkreślał, że takie sytuacje jak te pokazane w filmie mogą zdarzyć się wszędzie, nie muszą dotyczyć wyłącznie Rosji. "Szczęście ty moje" wywołało duże zainteresowanie na świecie. Film zdobył nagrody na festiwalach m.in. w Cannes, Toronto, Tallinie, Soczi czy Mińsku. Rosyjscy widzowie podzieleni są na pół. Najbardziej drażni ich scena z czasów wojny, w której partyzanci zabijają nauczyciela. Przeciwnicy filmu uważają, że umieszczono ją przez wzgląd na Niemców. Z kolei producent niemiecki w ogóle jej nie rozumiał i chciał ją wyrzucić.
Siergiej Łoźnica urodził się w Baranowiczach (teren obecnej Białorusi), ale wychował w Kijowie. Tam ukończył Wydział Inżynierii i Matematyki na Politechnice w Kijowie. Przez kilka lat pracował jako naukowiec zajmujący się sztuczną inteligencją. Jednak rozpoczął studia reżyserskie w Moskwie, po ukończeniu których rozpoczął współpracę ze Studiem Filmów Dokumentalnych w Petersburgu. W 2001 roku zdecydował się na wyjazd z rodziną do Niemiec.
- Zająłem się kinem, bo czegoś mi w życiu brakowało. Chciałem wypełnić tę pustkę - przyznał reżyser.
Pokaz filmu i spotkanie z Siergiejem Łoźnicą zorganizował Białostocki Ośrodek Kultury i działający przy nim Dyskusyjny Klub Filmowy "GAG" we współpracy z Against Gravity.