Sprawa dotyczy wydarzeń z połowy października 2011 roku. Policjanci zatrzymali wtedy do kontroli auto urzędnika. Po dokładnym przeszukaniu pojazdu znaleźli w środku woreczek z suszem. Okazało się, że jest to marihuana. Mężczyzna od początku twierdził, że zawiniątko nie należy do niego i że mundurowi musieli mu je podrzucić. Ostatecznie w czerwcu 2013 roku prokuratura zdecydowała o umorzeniu śledztwa wobec urzędnika, ale w czasie jego trwania było wiele niejasności. Śledczy zdecydowali zatem o postawieniu zarzutów policjantom, którzy znaleźli torebkę.
Sąd przesłuchał już wszystkich świadków. Oskarżeni to 49-letni Marek J. oraz 44-letni Wojciech Z. Jeden z policjantów jest już na emeryturze, drugi z kolei jest zawieszony w wykonywaniu czynności. Mężczyźni nawzajem obarczają się winą. Wojciech Z. mówi, że to jego przełożony wybrał trasę i wskazał mu pojazd do kontroli. Podczas przeszukania auta mężczyzna nic nie znalazł, ale jego dowódca nakazał mu jeszcze raz przyjrzeć się bagażnikowi. Tym razem znaleziono zawiniątko. Z kolei sam Marek J. mówi, że to jego podwładny wytypował auto do kontroli, bo kierowca miał się nerwowo zachowywać na widok policjantów. Sam poszkodowany uważa całe zajście za zemstę. Urzędnik kilka tygodni przed zatrzymaniem przeprowadził kontrolę jednego z białostockich salonów meblowych. Prywatnie właścicielem był kolega oskarżonych.
Policjantom grozi nawet pięć lat pozbawienia wolności.
lukasz.w@bialystokonline.pl