Mocne otwarcie i niekorzystny wynik do przerwy
Jak zapowiadał, tak zrobił. Rafał Grzyb, który został tymczasowym następcą Bogdana Zająca na stanowisku trenera Jagiellonii, przed starciem z Lechem mówił, że kadrowej rewolucji nie należy się spodziewać i faktycznie, na delegacyjną potyczkę z Kolejorzem 38-latek posłał w bój same sprawdzone twarze. Jedyną niespodzianką było wystawienie na prawej obronie Bogdana Tiru, ale to zostało wymuszone kontuzją Pawła Olszewskiego, czyli zawodnika, który zazwyczaj pełni rolę jednego z dwóch bocznych defensorów. Warto też zauważyć, że Przemysław Mystkowski tym razem miał grać nie na skrzydle, a tuż za plecami Jakova Puljicia.
Jaga w wyjazdowy mecz z Lechem weszła w iście piorunujący sposób. Już w 2. minucie rywalizacji płaskie zagranie z prawego skrzydła wykonał Makuszewski, a z bliska, wprost w golkipera poznańskiej drużyny, uderzył Taras Romanczuk. Następnie futbolówka trafiła pod nogi Cernycha, który mocnym strzałem z woleja przełamał w końcu trwającą równy miesiąc niemoc Dumy Podlasia w zdobywaniu goli. Niestety radość białostoczan z prowadzenia nie trwała długo, bo w 12. minucie piękne trafienie z 14. metra zaliczył Skóraś. Piłka, zanim znalazła drogę do siatki, musnęła rękawice Dziekońskiego oraz poprzeczkę.
Co działo się dalej? Mecz, który początkowo toczył się w bardzo szybkim tempie, z czasem nieco stracił na atrakcyjności. Zaraz po tym, jak minął kwadrans zmagań, po stronie gospodarzy groźną strzelecką próbę z dystansu wykonał Tiba, lecz dobrze między słupkami spisał się Xavier, natomiast później kolejnych wartych odnotowania okazji po obu stronach długo już nie oglądaliśmy. Długo, czyli do 39. minuty, kiedy to po dalekim dośrodkowaniu uderzenie z pierwszej piłki, z dosyć ostrego kąta, oddał Ishak. Ponieważ wykończenie Szweda było najwyższych lotów, Jaga zeszła na przerwę, przegrywając 1:2.
Drużyna pokazała charakter
Po zmianie stron kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami natychmiast przejął Lech. Kolejorz częściej utrzymywał się przy futbolówce, podopieczni Dariusza Żurawia lepiej wyglądali piłkarsko. Mimo to zaraz po przerwie gospodarze nie stworzyli sobie żadnej wybornej sytuacji do podwyższenia prowadzenia. Cóż jednak z tego, że Jaga nie pozwoliła na strzelenie gola, skoro po raz kolejny nóż w plecy swojej drużynie wbił Błażej Augustyn. Środkowy obrońca w 52. minucie wyleciał z boiska za dwie żółte kartki, co praktycznie przekreśliło szanse Podlasian na to, by wywieźć z Poznania jakieś punkty (a przynajmniej tak się w tym momencie wydawało).
Co ciekawe, Augustyn nie dokończył spotkania po raz trzeci z rzędu. I choć "czerwo" w starciu z Piastem było efektem błędu arbitra, to jednak nie zmienia to faktu, że 33-latek ewidentnie potrzebuje od gry w piłkę dłuższej przerwy. A zarząd klubu, za taki niechlubny rekord, powinien wynagrodzić swego pracownika jakąś solidną karą pieniężną.
Wracają do samego meczu, mimo osłabienia Jaga starała się o dobry wynik jeszcze powalczyć. Ze środkowej linii boiska bramkarza rywali omal nie przelobował Bartosz Kwiecień, po czym z rzutu wolnego w mur trafił Puljić. W 68. minucie Lech mógł już zamknąć sobotnią potyczkę, bo fatalny błąd przed własnym polem karnym popełnił Tiru, lecz młodziutki Kamiński z prezentu nie skorzystał. Stojąc oko w oko z Dziekońskim, 18-latek uderzył wyraźnie obok słupka.
Lech nie postawił kropki nad "i", za co szybko został ukarany. W 72. minucie futbolówkę z prawej strony zacentrował Cernych, ta trafiła pod nogi Nasticia, a Bośniak, który nie zastanawiał się długo nad tym, co ma zrobić, natychmiast uderzył z pierwszej piłki i doprowadził do remisu 2:2.
Podrażniony Kolejorz ruszył od razu do ataku. Najpierw strzał z dystansu oddał Ramirez, ale świetnie w bramce spisał się Dziekoński, a następnie, będąc niepilnowanym na 7. metrze, fatalnie skiksował Johannsson. Poznaniacy nacierali, jednak to nie Lech zdobył kolejną bramkę. Do siatki trafiła Jagiellonia. Konkretnie uczynił to Wdowik, który wykończył kapitalną kontrę. Wyborną asystę przy golu na 3:2 zanotował zmagający się ostatnio z problemami zdrowotnymi Prikryl.
Duma Podlasia wróciła więc do świata żywych. Żółto-Czerwoni pokonali notującego coraz lepsze wyniki Lecha, ale na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że białostoczanie odwrócili los pojedynku, grając w osłabieniu. To może być naprawdę ważny moment. Takie triumfy budują morale, takie triumfy dodają pewności siebie. Brawo drużyna, brawo Rafał Grzyb!
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:3 (2:1)
Bramki: Michał Skóraś 12, Mikael Ishak 40 - Fedor Cernych 2, Bojan Nastić 72, Bartłomiej Wdowik 87
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Jakub Kamiński, Bartosz Salamon, Thomas Rogne, Wasyl Kraweć - Michał Skóraś (67' Alan Czerwiński), Pedro Tiba (90' Filip Marchwiński), Jesper Karlstrom, Dani Ramirez (76' Aron Johannsson), Jan Sykora (67' Tymoteusz Puchacz) - Mikael Ishak
Jagiellonia Białystok: Xavier Dziekoński - Bogdan Tiru, Ivan Runje, Błażej Augustyn, Bojan Nastić - Maciej Makuszewski (63' Bartosz Bida), Bartosz Kwiecień (62' Jesus Imaz), Taras Romanczuk, Przemysław Mystkowski (56' Tomas Prikryl), Fedor Cernych (81' Bartłomiej Wdowik) - Jakov Puljić (81' Ariel Borysiuk)
rafal.zuk@bialystokonline.pl