Na ostatni mecz sezonu, który odbył się dokładnie rok po starciu otwierającym batalię 2019/2020, Iwajło Petew wystawił jedenastkę bez większych niespodzianek. Oczywiście w wyjściowym składzie nie zabrakło zmienników, a na ławce rezerwowych pojawiło się wielu młodzieżowców, aczkolwiek wszystko to było do przewidzenia już wiele godzin przed pierwszym gwizdkiem arbitra.
Starcie przy Bułgarskiej rozpoczęło się nietypowo, gdyż najpierw mieliśmy rzut sędziowski, bo w akcję gospodarzy wplątał się arbiter, który przeciął lot futbolówki, a następnie gra została na kilka minut wstrzymana, ponieważ miejscowi fani odpalili race i przestrzeń wewnątrz stadionu szczelnie wypełniły kłęby dymu. Gdy już w końcu wszystko wróciło do normalności, zawodnicy Lecha niemal natychmiast zapakowali piłkę do siatki Dumy Podlasia. Koronkowe rozegranie futbolówki znakomicie wykończył bowiem Pedro Tiba i Jaga już od samego początku zmuszona została do tego, by gonić wynik rywalizacji. Przy tym uderzeniu Portugalczyka stojący między słupkami gości Xavier Dziekoński nie miał nic do powiedzenia.
Niestety na tym Kolejorz nie poprzestał. W 13. minucie podopieczni Dariusza Żurawia znów w kapitalnym stylu rozklepali defensywę białostoczan, a świetnym i mierzonym strzałem tuż przy słupku popisał się najlepszy w tym sezonie snajper PKO Ekstraklasy - Christian Gytkjaer. Żółto-Czerwoni dosyć szybko odpowiedzieli. Bramkarza gospodarzy pokonał w minucie numer 20 Jesus Imaz, ale trafienie to po analizie VAR nie zostało uznane, gdyż Hiszpan przy wyjściu do prostopadłego zagrania od Prikryla był na minimalnym spalonym.
Co działo się dalej? Linia obrony Dumy Podlasia cały czas miała problemy z powstrzymywaniem szarż zawodników w niebieskich koszulkach, dlatego emocji pod bramką Dziekońskiego nie brakowało. A to w poprzeczkę uderzył Jóźwiak, choć w tej sytuacji arbiter odgwizdał ofsajd, a to z impetem w szesnastkę Jagiellończyków wbiegł Kamiński. A ponieważ 18-latek nie miał przy sobie obstawy w postaci piłkarzy drużyny przeciwnej, młody pomocnik Kolejorza podwyższył wynik starcia na 3:0.
Lech czuł, że rywal słania się na nogach, dlatego klub z Poznania nie zwalniał tempa i szukał kolejnego trafienia. Szukał i znalazł. W 39. minucie błąd popełnił bowiem Xavier Dziekoński, który źle zagrał piłkę do Szymonowicza, co przyniosło strzał Kamińskiego. Z tą próbą bramkarz Jagi sobie poradził, lecz z dobitką Gytkjaera już nie, więc zawodnicy Petewa zeszli na przerwę, przegrywając 0:4. W tym momencie w głowach wielu żółto-czerwonych kibiców na pewno pojawiła się myśl o najboleśniejszej klęsce Dumy Podlasia na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, bo wynik 1:7 z rywalizacji przeciwko GKS-owi Katowice z 1993 r. stał się zagrożony.
Na szczęście aż tak tragiczne wydarzenie ostatecznie nie miało miejsca, gdyż po zmianie stron Kolejorz już nie posiadał takiego apetytu na gole. Wprawdzie gospodarze nadal dominowali, ale piłka po ich strzałach - głównie z dystansu - najczęściej przecinała powietrze po zewnętrznej stronie słupka. Najczęściej, lecz nie zawsze, bo np. w 67. minucie futbolówka - po kopnięciu oddanym przez Ramireza - obiła aluminium.
Rezultat 0:4 w starciu z Lechem, przy jednoczesnym triumfie Pogoni nad Legią, oznacza, że Jagiellonia sezon 2019/2020 zakończyła na 8. miejscu w tabeli, czyli najniższym od kilku ładnych lat. A dokładnie od rozgrywek 2015/2016, kiedy to Żółto-Czerwoni zajęli lokatę numer 11.
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4:0 (4:0)
Bramki: Pedro Tiba 6, Christian Gytkjaer 13, 39, Jakub Kamiński 31
Lech Poznań: Karol Szymański - Robert Gumny, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński (64' Michał Skóraś), Jakub Moder, Pedro Tiba (61' Filip Marchwiński), Kamil Jóźwiak, Dani Ramirez, Christian Gytkjaer (72' Filip Szymczak)
Jagiellonia Białystok: Xavier Dziekoński - Andrej Kadlec, Wojciech Błyszko, Dawid Szymonowicz, Bodvar Bodvarsson, Martin Pospisil, Taras Romanczuk, Maciej Makuszewski (46' Przemysław Mystkowski), Jesus Imaz, Tomas Prikryl (70' Bartosz Bida), Jakov Puljić (46' Ariel Borysiuk)
rafal.zuk@bialystokonline.pl