Za kilka tygodni czeka Cię finał Miss Polski 2015. Jak się do niego przygotowujesz?
Jeśli chodzi o wygląd, to w miarę regularnie chodzę na siłownię i staram się zdrowo odżywiać. Kompletuję sobie też garderobę na zgrupowanie i finał. Dodatkowo przygotowania wizerunkowe każdej kandydatki polegają na prowadzeniu strony na Facebooku i Instagrama. Codziennie pokazujemy tam nasze życie, to, co robimy na co dzień, co jemy, w co się ubieramy, na jakie chodzimy imprezy. Ostatnio na przykład razem z Oliwką i Martą byłyśmy zaproszone na wybory Miss Ziemi Łomżyńskiej.
Mówią o Was, że jesteście "mocnymi Podlasiankami". Jak myślisz, dlaczego?
Na pewno powód jest w tym, że jest nas aż trzy z jednego regionu i każda troszeczkę rzuca się w oczy – Marta ma krótkie włosy, a Oliwka ma taką urodę, że jest łatwo zapamiętywana. Wiem też, że we trzy jesteśmy tak od razu zapamiętywane, bo trzymałyśmy się zawsze razem i wiadomo było od razu, że to jest Podlasie. Niektóre dziewczyny są same, a my, przez to, że jesteśmy razem, podchodzimy do wszystkiego z dystansem, ze spokojem i z żartem i myślę, że jeszcze żadna się nie stresuje. Bardzo dobrze wspominam zgrupowanie finałowe, gdzie byłyśmy razem w pokoju. Dużo nam daje to, że mamy siebie.
Czy brałaś wcześniej udział w konkursach piękności?
To mój pierwszy poważny start. Wcześniej brałam udział raczej w mniejszych projektach czy sesjach zdjęciowych.
Jak Twoje otoczenie, rodzice, znajomi zareagowali na to, że zaszłaś już tak daleko?
Rodzice się zdziwili, znajomi ucieszyli, a chłopak nie za bardzo – wiadomo, że dziewczyna staje się wtedy taka bardziej medialna, trochę więcej osób ją wtedy kojarzy i to może czasem przeszkadzać.
Czy zauważyłaś, że stałaś się rozpoznawalna?
Tak. Większość ludzi w Białymstoku wie, kim jestem i pamiętam, że przez tydzień po wyborach Miss Podlasia to jak gdzieś poszłam zjeść, to słyszałam "Patrz, to Miss Podlasia". Były komentarze, ludzie się patrzyli, a później już zapomnieli.
Czy zdarzały się jakieś nieprzyjemne sytuacje?
Rzadko. Jeśli już, to były głosy, że to wszystko ustawione. Zazwyczaj jednak ludzie podchodzili, by pogratulować albo zrobić sobie ze mną zdjęcie.
Czy napotkałaś jakąś przeszkodę w drodze do finału?
Nie, wszystko poszło dobrze. Nie było też intensywnie. Dopiero jakoś miesiąc temu wszystko nabrało tempa, jak zaczęłyśmy się zjeżdżać do Warszawy na różne spotkania. Od piątku 27 listopada jesteśmy na zgrupowaniu finałowym, gdzie mamy m.in. nagrania i sesje zdjęciowe, uczymy się układów.
Jakie są plusy i minusy startowania w takich wyborach?
Ja nabrałam dużo pewności siebie. Jeszcze nie tak dużo jak bym chciała, ale na pewno więcej niż kiedyś miałam, a byłam bardzo nieśmiała. To wszystko jest z pewnością dużą przygodą i to ona sama jest tym plusem. Tylko raz w życiu można przeżyć coś takiego. A minusem może być na przykład codzienne aktualizowanie profili społecznościowych, bo nie każdy lubi się tak wszystkim dzielić.
W jaki sposób zachęciłabyś dziewczyny do wzięcia udziału w takim konkursie?
Ja bardzo lubiłam chodzić na te wszystkie próby, które były w czasie przygotowań do wyborów regionalnych. Dużo tańca, można poznać nowe osoby, wziąć udział w różnych sesjach zdjęciowych, otwierają się nowe możliwości. Jeśli ktoś to lubi, to polecam, bo to jest dobra zabawa. Ciężka praca, ale bardzo przyjemna.
A jakie masz plany na następny rok?
Jak wygram to nie wiem, co będzie. Na pewno dużo się zmieni. A jeśli nie wygram, to mam w planach podróż. Chciałabym wyjechać do Australii – chłopak mnie do tego popchnął.
ewa.r@bialystokonline.pl