
Do przerwy 0:1
Hit, starcie wagi ciężkiej, przedwczesny finał - m.in. takie określenia padały w kontekście środowej rywalizacji Legii z Jagiellonią w ćwierćfinale Pucharu Polski. Niestety na niezwykle ważny pojedynek Adrian Siemieniec nie mógł wystawić najsilniejszej możliwej jedenastki. Wprawdzie Dusana Stojinovicia oraz Kristoffera Hansena udało się postawić na nogi i obaj zasiedli na ławce rezerwowych, ale Duma Podlasia przy Łazienkowskiej musiała sobie radzić bez podstawowych bocznych obrońców. Michal Sacek wypadł z gry już wcześniej, natomiast Joao Moutinho w ostatniej chwili. W ich miejsce pojawili się Norbert Wojtuszek, a także Cezary Polak.
Początek meczu należał do Legii, która od razu starała się narzucić swój styl gry. Już w 4. minucie Marc Gual uderzył z dystansu, ale były piłkarz Jagiellonii trafił wprost w Sławomira Abramowicza, po czym Hiszpan spróbował jeszcze raz i tym razem był już zdecydowanie bliżej szczęścia, bo piłka po płaskim strzale napastnika Legii minęła prawy słupek Jagi naprawdę minimalnie.
Żółto-Czerwoni w pierwszej fazie spotkania mieli problemy z dłuższym utrzymywaniem się przy futbolówce i zawiązywaniem ofensywnych akcji, natomiast warszawski zespół grał bardzo odważnie i taka postawa szybko przyniosła efekt. Już w 11. minucie Legia znalazła się na prowadzeniu, bo sytuację sam na sam ze Sławomirem Abramowiczem na gola zamienił Kacper Chodyna, aczkolwiek radość gospodarzy z korzystnego wyniku nie trwała długo, ponieważ za chwilę w ruch poszedł VAR, który pokazał, że zawodnik warszawskiej drużyny był na niewielkim spalonym.
Jagiellonii więc się upiekło i od tego momentu Żółto-Czerwoni zaczęli poczynać sobie przy Łazienkowskiej śmielej, co spowodowało, że Legia coraz częściej musiała myśleć o defensywie i w ataku aż tak niebezpieczna jak na początku meczu już nie była.
Można więc powiedzieć, że Duma Podlasia dała się wyszumieć Legii, a potem sama przycisnęła. I to przycisnęła konkretnie, bo najpierw niecelnie z dystansu huknął Leon Flach, a następnie, w 30. minucie, mistrzowie Polski koronkowo rozprowadzili piłkę w okolicach pola karnego gospodarzy, po czym ta trafiła do Mikiego Villara. Hiszpan dograł następnie futbolówkę na 12. metr do wbiegającego Jarosława Kubickiego, a ten dokonał egzekucji, dzięki czemu białostoczanie prowadzili w Warszawie 1:0.
Trzeba jednak zaznaczyć, że Legia niemal natychmiast mogła odpowiedzieć, bo swoją sytuację miał Bartosz Kapustka, lecz do wyrównania nie doszło, gdyż były reprezentant Polski trafił jedynie w słupek. W końcówce pierwszej połowy świetną okazję miał jeszcze Morishita, ale i on nie potrafił skierować piłki do siatki.
Puchar nie dla Jagi
Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, gdyż to Legia szybciej stworzyła zagrożenie. W 50. minucie Ruben Vinagre próbował dograć futbolówkę do Szkurina, ale zrobił to w taki sposób, że omal sam nie wpisał się na listę strzelców. Stołeczny zespół poszedł jednak za ciosem i chwilę później dopiął swego. Po centrze Morishity świetnie w szesnastce Jagi odnalazł się Jan Ziółkowski, który głową doprowadził do wyrównania.
Po tej bramce do roboty wzięła się Duma Podlasia. Kilka minut po wznowieniu gry Jaga miała rzut rożny, po którym do strzału głową doszedł Pululu. Podopieczni Adriana Siemieńca reklamowali, że po uderzeniu Afimico piłkę ręką zagrał Szkurin i choć VAR poszedł w tej sytuacji w ruch, to jednak nie przyniósł on rzutu karnego. W odpowiedzi główkował Gual, lecz Sławomir Abramowicz z próbą Hiszpana bez większych problemów sobie poradził.
Co działo się potem? Gra się wyrównała i zaostrzyła, a następnie mieliśmy bardzo długą przerwę. Spowodowana ona była tym, że w polu karnym powalony został Oskar Pietuszewski. Początkowo sędzia Lasyk pokazał na wapno, jednak po ok. 7 minutach arbiter zmienił swą decyzję, co wydawało się sporym zaskoczeniem. W międzyczasie na boisku doszło do przepychanek, w wyniku których żółtymi kartkami ukarani zostali Wszołek oraz Skrzypczak.
Wszystko wskazywało na to, że będziemy świadkami dogrywki, ale w 85. minucie Legia widmo dodatkowych dwóch kwadransów gry znacznie oddaliła. Wszystko dlatego, że strzał, który zakończył się golem, oddał z obrębu szesnastki Morishita.
Jagiellonia znalazła się więc pod ścianą, Jagiellonia musiała gonić, jednak pościg za wynikiem nie wychodził białostoczanom najlepiej. Żółto-Czerwoni grali zbyt nerwowo i mimo tego, że sędzia doliczył aż 10 minut, to w samej końcówce mistrzowie kraju nie zagrozili bramce rywali. Na domiar złego w ostatnich sekundach starcia kolejną bramkę zdobył Morishita i wszystko skończyło się rezultatem 3:1.
Do półfinału Pucharu Polski awansowała więc Legia, a Dumie Podlasia pozostaje walka w PKO BP Ekstraklasie i Lidze Konferencji.
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 3:1 (0:1)
Bramki: Jan Ziółkowski 53, Ryoya Morishita 85, 90+10 - Jarosław Kubicki 30
Legia Warszawa: Vladan Kovacević - Paweł Wszołek, Jan Ziółkowski, Steve Kapuadi (90' Artur Jędrzejczyk), Ruben Vinagre (90' Patryk Kun) - Kacper Chodyna, Maximillian Oyedele (66' Juergen Elitim), Bartosz Kapustka, Marc Gual, Ryoya Morishita (90' Mateusz Szczepaniak) - Ilja Szkurin (66' Wojciech Urbański)
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek (71' Dusan Stojinović), Mateusz Skrzypczak, Enzo Ebosse, Cezary Polak - Miki Villar (89' Edi Semedo), Leon Flach (89' Taras Romanczuk), Jarosław Kubicki (90' Tomas Silva), Darko Churlinov (66' Oskar Pietuszewski) - Jesus Imaz, Afimico Pululu
Żółte kartki: Maximillian Oyedele, Paweł Wszołek oraz Bartosz Kapustka (Legia Warszawa) oraz Mateusz Skrzypczak, Taras Romanczuk i Afimico Pululu (Jagiellonia Białystok).
rafal.zuk@bialystokonline.pl