Pracownik jednego z białostockich pasaży handlowych najadł się strachu. Za jego plecami doszło do wybuchu. Policja twierdzi, że konstrukcja bomby była prymitywna, ale póki co sprawcy/sprawców nie ujęto.
Fot: Monika Zysk
W poniedziałek (3.09), ok. godz. 16.00, w pasażu handlowym na rogu ul. Warszawskiej i Pałacowej, pracownik, który przebywał w pomieszczeniu administracyjnym usłyszał wybuch za swoimi plecami. Znalazł też kable oraz butelki z prawdopodobnie łatwopalną cieczą.
- Na chwilę obecną możemy mówić o prymitywnym urządzeniu wybuchowym, którego wybuch na szczęście nie wyrządził nikomu krzywdy. Budynek nie był ewakuowany - podaje Tomasz Krupa, rzecznik prasowy podlaskiej policji.
Funkcjonariusze cały czas ustalają, kto za wszystkim stoi i wniósł do pomieszczenia wspomniane urządzenie. Materiał dowodowy został już zebrany.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl
dorota.marianska@bialystokonline.pl