To że "jazda na suwak" stanie się koniecznością, a nie tylko dobrym zwyczajem, było wiadome już od kilkunastu tygodni. Kierowcy mieli zatem czas, by zapoznać się z nowymi wytycznymi odnośnie poruszania się autem po zakorkowanych drogach, ale czy na pewno wszyscy będą stosować się do wprowadzonych przepisów? Życie pokaże.
W każdym razie, ponieważ "jazda na suwak" nie jest już tylko planem a rzeczywistością, warto jeszcze raz przypomnieć, na czym owa rzecz polega, bo pomijanie zachowania, które od piątku jest obowiązkowe, może zakończyć się mandatem.
W "jeździe na suwak" chodzi więc o to, by w miejscach, gdzie następuje zwężenie jezdni, kierowcy z głównego pasa zostawiali przed sobą tyle przestrzeni, aby wpuścić jednego kierowcę z pasa obok, który właśnie się kończy. Jazda musi być więc naprzemienna. Jeżeli droga zwęża się z trzech pasów do jednego, to najpierw wjeżdża kierowca z prawej strony, potem z lewej, a na końcu ten, który zajmował pas środkowy. Warto zaznaczyć, że wzajemne wpuszczanie się musi odbywać się dopiero przed daną przeszkodą, aby nie dopuścić do sytuacji, w której wolne obszary tworzą się w różnych miejscach drogi.
Obowiązkiem, a nie dobrym zwyczajem, są też już "korytarze życia", a więc przestrzenie, które są przygotowywane dla pojazdów uprzywilejowanych. Kierowcy poruszający się lewym skrajnym pasem od teraz - gdy nadjeżdża np. pogotowie ratunkowe - mają obowiązek zjechać w lewo, a poruszający się pozostałymi pasami, co jest logiczne, w prawo.
rafal.zuk@bialystokonline.pl