Jaga grała, a Lech strzelał
Najpierw było spotkanie kibiców w centrum miasta oraz odśpiewanie klubowego i narodowego hymnu, a także poświęcenie jagiellońskiego sztandaru, następnie zobaczyliśmy przemarsz białostockich fanów ulicami miasta w kierunku stadionu, po czym przyszedł czas na danie głównie, czyli piłkarski pojedynek pomiędzy Dumą Podlasia a Lechem Poznań.
Adrian Siemieniec, zestawiając wyjściowy skład na hit kolejki, dokonał w porównaniu do ostatniego meczu z Widzewem dwóch zmian. Jarosława Kubickiego zastąpił Taras Romanczuk, natomiast miejsce Kristoffera Hansena zajął Jose Naranjo.
Minimalnym faworytem sobotniego starcia była znajdująca się na czele tabeli Jagiellonia i to Żółto-Czerwoni, którzy na starcie z Kolejorzem wyszli w specjalnych, okolicznościowych koszulkach, jako pierwsi zaprezentowali ofensywną akcję, która jednak strzałem na bramkę gości się nie zakończyła. W 9. minucie podopieczni Adriana Siemieńca stworzyli sobie już groźniejszą sytuację, bo świetnym technicznym uderzeniem po długim rogu popisał się specjalista od tego typu zagrań, czyli Nene, lecz stojący między słupkami Lecha Mrozek nie dał się zaskoczyć i golkiper poznaniaków sparował futbolówkę na rzut rożny.
Co działo się później? Nasiąknięta deszczem murawa utrudniała nieco grę, ale wartych uwagi sytuacji mimo wszystko nie brakowało. Częściej do ataków rwali się gospodarze, jednak to Lech jako pierwszy zdobył gola. Bramkowa akcja zaczęła się od straty Bartłomieja Wdowika w środku pola. Marchwiński natychmiast uruchomił na lewym skrzydle Velde, który następnie odegrał piłkę przed pole karne z powrotem do Marchwińskiego, a ten pięknym uderzeniem bez przyjęcia dał swemu zespołowi prowadzenie 1:0.
Białostoczanie stratą gola zbyt mocno się nie przejęli, bo szybko dogodną sytuację do wyrównania miał Naranjo, który jednak z kilku metrów minimalnie się pomylił, a potem… Lech wygrywał już 2:0, gdyż sędzia Sylwestrzak podyktował na korzyść przyjezdnych rzut karny. Jedenastkę na gola zamienił Szymczak, zaś winowajcą całego zamieszania był Jose Naranjo, który zagrał futbolówkę ręką.
Rozzłoszczeni Jagiellończycy momentalnie ruszyli do ataku, gdyż zza szesnastki, niestety wprost w bramkarza, huknął Wdowik, po czym niebezpieczny strzał, który na szczęście został zablokowany, oddał Szymczak. W odpowiedzi bardzo niecelnie z półwoleja uderzył Dominik Marczuk, a później zawodnicy Dumy Podlasia wciąż naciskali, lecz defensywa Kolejorza prezentowała się bardzo pewnie, dlatego pierwsza połowa, mimo całkiem solidnej gry gospodarzy, zakończyła się prowadzeniem gości 2:0.
Gol Hansena nie wystarczył
Po zmianie stron Duma Podlasia natychmiast przystąpiła do pogoni za wynikiem, przez co szybko w szesnastce Kolejorza kilkukrotnie się zakotłowało. Jaga naciskała, Jaga dążyła do gola dającego kontakt, lecz piłka do siatki wciąż wpaść nie chciała. Wdowik trafił w rywala, a Nene huknął mocno, lecz bardzo niecelnie.
Żółto-Czerwoni mimo wszystko się nie poddawali, a taka postawa w końcu została nagrodzona. W polu karnym faulowany był bowiem Dominik Marczuk, co oznaczało jedenastkę i szansę na wynik 1:2, ale radość kibiców niestety nie trwała zbyt długo, bo po kilkudziesięciu sekundach szykujący się do strzału z "wapna" Afimico Pululu musiał oddać jednak piłkę, a stało się tak, ponieważ wóz VAR przekazał informację, że skrzydłowy Jagi znajdował się na minimalnym spalonym.
Czy to Dumę Podlasia załamało? Nie. Do główki doszedł Taras Romanczuk, z dystansu wyraźnie pomylił się Nene, a następnie z ponad 30 metrów szczęścia szukał Adrian Dieguez. Choć Hiszpan uderzył zbyt wysoko, to próba ta mogła się podobać.
Podobać mógł się również upór, z którym grała Duma Podlasia, ale co z tego, że Jaga była stroną dominującą, skoro bramka gości była jak zaczarowana. Skupiony w drugiej połowie na obronie wyniku Lech w zasadzie się nie mylił, a gdy już defensywa przyjezdnych miała drobne problemy, to celowniki białostoczan były akurat rozregulowane. W 70. minucie Pululu w niezłej sytuacji obił jednego z rywali, a chwilę potem niecelnie główkował Hansen.
W ostatnim kwadransie gospodarze nadal atakowali, więc można powiedzieć, że nic w zasadzie się nie zmieniło. Nic, oprócz tego, że piłka nareszcie znalazła drogę do bramki gości. Żółto-Czerwoni w końcu przebili się przez mur stworzony z zawodników Lecha, a strzelcem gola, po asyście Jarosława Kubickiego, został Hansen.
Podopieczni Adriana Siemieńca po tym trafieniu już totalnie "siedli" na Kolejorza, lecz ten po raz drugi skapitulować nie chciał. Piłkarze z Poznania co raz padali na murawę, kradli cenne sekundy, a Jagiellończycy nieustannie szukali bramki na 2:2. Uderzenie oddał Sacek, uderzenie oddał Caliskaner, jednak zmiany wyniku cały czas nie było. W samej końcówce kapitalną okazję miał jeszcze Dominik Marczuk, ale młodzieżowiec Dumy Podlasia niestety się pomylił, po czym piłkę meczową, po bombie Caliskanera, wybronił Mrozek i remisu wywalczyć się nie udało.
Twierdza Białystok zatem padła, święto kibiców zostało popsute, lecz trzeba przyznać, że wielkich powodów do zmartwień nie ma. Jagiellonia tym starciem pokazała, że cały czas znajduje się w wysokiej formie i mimo porażki wysłała kolejny sygnał, że jest bardzo poważnym kandydatem do mistrzostwa Polski. No i nie zapominajmy, że lider wciąż znajduje się w Białymstoku.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1:2 (0:2)
Bramki: Kristoffer Hansen 82 - Filip Marchwiński 18, Filip Szymczak 30k
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak (89' Jetmir Haliti), Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk, Taras Romanczuk, Nene (73' Jarosław Kubicki), Jesus Imaz, Jose Naranjo (60' Kristoffer Hansen) - Afimico Pululu (73' Kaan Caliskaner)
Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Bartosz Salamon, Antonio Milić, Michał Gurgul - Dino Hotić (59' Ali Gholizadeh), Nika Kwekweskiri (64' Radosław Murawski), Jesper Karlström, Filip Marchwiński (86' Alan Czerwiński), Kristoffer Velde - Filip Szymczak
Żółte kartki: Adrian Dieguez (Jagiellonia Białystok) oraz Kristoffer Velde i Joel Pereira (Lech Poznań).
rafal.zuk@bialystokonline.pl