Były życzenia dwustu lat i nie zabrakło łzy wzruszenia. Wiekowy białostoczanin jako swoją receptę na długowieczność wymienia długą i ciężką pracę.
Pan Jan, jak twierdzi rodzina, ma swój dzień zorganizowany jak mało kto. Codziennie wstaje, samodzielnie myje się, goli i idzie do kościoła. Dodatkowo, o poranku dobrze mu robi... kieliszeczek wódeczki na obie nogi, który ostatnio jubilat zastępuje drinkiem z colą.
Jan Pogorzelski pochodzi z podbiałostockiej Złotoryi. W Białymstoku pracował i tu zamieszkał. Jak opowiada córka, Jadwiga Stygańska, pół życia spędził na wsi, pół w mieście. Pan Jan ma czworo dzieci, dwunastu wnuków i dwudziestu trzech prawnuków. Na urodzinach wiceprezydent półżartem zachęcał, by trzymać tak dalej: - Brakuje nam tylko 6 tys. mieszkańców do 300-tysięcznego miasta.