Sprawa dotyczy tragedii, jaka miała miejsce w lutym bieżącego roku. W jednej z podsuwalskich wsi. Tam 49-letni Andrzej B. ugodził nożem swojego 58-letniego brata. Ranny nie przeżył - wykrwawił się na śmierć. Śledztwo w tej sprawie jest nadal w toku.
Z ustaleń śledczych wynika jednak, że wina może leżeć również po stronie policjantów. Kilkadziesiąt minut przed tragedią na komendę zadzwonił anonimowy informator, który powiedział, że w feralnym domu trwa awantura.
- Dyżurny policji nie dopytywał o szczegóły zgłoszenia i poinformował, że funkcjonariusze obecnie nie przyjadą na miejsce, bo są zajęci innymi interwencjami - mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Śledczy ustalili, że rozmówca przekazywał istotne informacje, a policjant Andrzej Z. o nic nie dopytywał. Po kilkudziesięciu minutach policja pojawiła się na miejscu zdarzenia, ale wtedy już nie żył jeden z braci. Dyżurny policji usłyszał zarzuty, skorzystał z prawa odmowy składania wyjaśnień. Grożą mu nawet trzy lata pozbawienia wolności. Andrzej Z. obecnie jest już na emeryturze.
lukasz.w@bialystokonline.pl