Ministerstwo Infrastruktury nie przestaje pracować nad zmianami, które mają ułatwić poruszanie się po miastach. Nie tak dawno wspomniana instytucja wzięła się za uregulowanie kwestii jazdy "na suwak" i "korytarzy życia" (szczegóły: Jazda "na suwak" będzie obowiązkowa. Tworzenie "korytarzy życia" również), a teraz na celowniku znalazły się żółte kratki.
Co to takiego? To fragment jezdni na skrzyżowaniu, na który kierowca nie może wjechać, jeżeli nie ma pewności, że uda mu się go opuścić bez zablokowania drogi. Tego typu praktyka stosowana jest w Wielkiej Brytanii (yellow boxy), ale także m.in. w Hiszpanii.
Już teraz za zablokowanie skrzyżowania można dostać mandat wysokości 300 zł i 2 punktów karnych, ale tak naprawdę w tej chwili mało kto o tym wie, a i policjanci niespecjalnie zwracają uwagę na tego typu zachowanie. A przecież wjechanie na skrzyżowanie bez możliwości opuszczenia go plus zmiana sygnalizacji świetlnej to kapitalny sposób na powiększenie już istniejącego korka. Ruch poprzeczny zostaje bowiem całkowicie zatrzymany.
Niewykluczone, że niebawem problem ten zmniejszy swoją skalę, bo również w Polsce planowane jest pojawienie się żółtych kratek. Na razie tego typu rozwiązanie testowane jest w Szczecinie. Jeżeli się sprawdzi, prawdopodobnie ujrzymy je całym kraju.
Na niektórych skrzyżowaniach z żółtymi kratkami być może pojawią się też specjalne systemy, które będą mogły namierzyć pojazdy stojące na zakazanym polu, dzięki czemu odpowiednie służby wystawią mandat. Chodzi tu o coś na wzór kamer, które rejestrują samochody przejeżdżające na czerwonym świetle.
rafal.zuk@bialystokonline.pl