Są w Europie kraje, gdzie zima jest tak łagodna, że kierowcy do opon przeznaczonych na tę porę roku nie przywiązują szczególnej wagi. Skandynawowie, Niemcy, Austriacy, Szwajcarzy czy Polacy muszą już myśleć inaczej. Jeżeli chce się między listopadem a marcem bezpiecznie przemieścić z punktu A do punktu B, trzeba swoje auto wyposażyć w solidny zestaw ogumienia zimowego. O tym nie trzeba chyba nikomu przypominać, a już zwłaszcza nie mieszkańcom Podlasia, gdzie mroźnych dni w ciągu roku nie brakuje.
Problem pojawia się wtedy, gdy takie opony chce się zakupić. Przy nowych od 6 lat umieszczane są wprawdzie specjalne etykiety z ważnymi informacjami, jak np. wytwarzany hałas, opór toczenia czy też efektywność hamowania na mokrej nawierzchni, ale wszystkie te dane są niewystarczające przy nabywaniu ogumienia zimowego.
Dlatego też Komisja Europejska tworzy rozporządzenie, które rozbuduje etykiety o kolejne istotne informacje dotyczące tego, czy dana opona nadaje się do jazdy po śniegu i lodzie. W tym celu przeprowadzane będą specjalne testy (pomiar drogi hamowania z prędkości 28 km/h do 8 km/h przy temperaturze od -2°C do -15°C na średnio oraz mocno ubitym śniegu symulującym hamowanie na lodzie). Jeśli ogumienie przejdzie wspomniane próby w sposób pozytywny, na etykiecie pojawią się 2 znaczki. Ten z górą i płatkiem śniegu oraz trójkąt z soplami lodu.
Planowana data wprowadzenia nowych oznaczeń to 1 czerwca 2020 r.
rafal.zuk@bialystokonline.pl