Piłkarskie starcia pomiędzy Jagiellonią Białystok a Legią Warszawa od wielu lat noszą rangę imprez podwyższonego ryzyka. Nie inaczej było i w minioną niedzielę, w związku z czym jeszcze przed stolicą Podlasia policja skontrolowała większość pojazdów poruszających się na warszawskich rejestracjach, a tereny wokół stadionu miejskiego roiły się od służb porządkowych.
Podróż kibiców gości niemal do samego końca przebiegała wzorowo. Obyło się bez zamieszek, a cała – prawie tysięczna – grupa przyjezdnych zameldowała się pod bramami obiektu mniej więcej dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Stadionowe kołowrotki przeszło jednak tylko kilkudziesięciu fanów, gdyż ochrona nie zgodziła się, aby wniesiona została jedna z flag.
Zdaniem Legionistów służbom porządkowym nie spodobała się płachta z napisem "Mocno Legia". Stanowisko organizatora jest inne. Obiekcji nie stanowiła eksponowana treść. Niepokój budziła struktura flagi. Obawiano się, że warszawscy fani chcą przemycić w niej ukradzione w 2013 r. barwy Jagiellonii, które później mieliby podpalić na stadionie, co zagrażałoby bezpieczeństwu wszystkich zgromadzonych osób na piłkarskiej arenie.
Mimo ingerencji w spór Jarosława Jankowskiego – jednego z członków zarządu Legii Warszawa – kibice ze stolicy kraju na trybunach się nie pojawili i w połowie meczu ruszyli w drogę powrotną.
Całej sprawie ma się przyjrzeć Komisja Ligi. Jej posiedzenie zaplanowane jest na środę (27.09).
rafal.zuk@bialystokonline.pl