Kapitalny spektakl przy Słonecznej. ŁKS pokonany

2019.11.03 14:47
Kibice, którzy w niedzielne (3.11) popołudnie wybrali się na stadion przy ul. Słonecznej, mają powody do radości. Starcie Jagiellonii z ŁKS-em stało bowiem na bardzo wysokim poziomie i - co najważniejsze - zakończyło się triumfem gospodarzy.
Kapitalny spektakl przy Słonecznej. ŁKS pokonany
Fot: Grzegorz Chuczun

45 minut rodem z La Liga

Jagiellonii Białystok w sezonie 2019/2020 nie idzie. Podlaska drużyna już w I rundzie odpadła z Pucharu Polski, a w lidze - w trakcie 13 kolejek - Żółto-Czerwoni zdobyli marne jak na aspiracje zespołu 20 oczek. W wielu meczach białostoczanie wyglądali nieźle i często prowadzili grę, jednak proste błędy w defensywie sprawiały, że punkty często i tak lądowały na koncie rywali. Ireneusz Mamrot intensywnie trenował ze swoimi piłkarzami stałe fragmenty gry, tłumaczył, że Jagiellończycy powinni wykazywać większą determinację, ale ponieważ tego typu zabiegi nie pomagały, 48-latek stracił w końcu cierpliwość i na domowy bój z ŁKS-em zdecydował się na dosyć mocne przebudowanie linii obrony. Zamiast Guilherme i Zorana Arsenicia tuż przed Damianem Węglarzem pojawili się więc Bodvar Bodvarsson oraz Bartosz Kwiecień, czyli nominalny defensywny pomocnik.

Czy tego typu zabieg przyniósł efekt? W początkowej fazie starcia trudno było o jakiś szczególny optymizm, bo to goście już w 1. minucie rywalizacji przeprowadzili składną akcję zakończoną uderzeniem Ramireza, które obronił Węglarz. Do dobitki doszedł jeszcze Pyrdoł, lecz piłka po jego kopnięciu poszybowała wysoko w trybuny.

Później nieco więcej w ataku próbowała pokazać Jagiellonia, jednak to przyjezdni ponownie stworzyli większe zagrożenie. Fatalną stratę z boku boiska na wysokości pola karnego zanotował bowiem Bodvarsson, dzięki czemu Sekulski zszedł do środka i oddał nieźle zapowiadający się strzał. Na szczęście Islandczyk zdołał w ostatniej chwili naprawić swój błąd i próbę napastnika ŁKS-u ofiarnym wślizgiem zablokował.

Duma Podlasia pierwszą okazję do objęcia prowadzenia stworzyła dopiero w 16. minucie i była to od razu szansa stuprocentowa. Patryk Klimala po kapitalnym prostopadłym podaniu od Tomasa Prikryla znalazł się bowiem sam na sam z Arkadiuszem Malarzem, jednak płaski strzał snajpera Jagi okazał się minimalnie niecelny.

Chwilę później świetnie odpowiedzieli łodzianie. Dani Ramirez pięknym zwodem minął na 16. metrze dwóch rywali i oddał uderzenie, przy którym Damian Węglarz musiał się nieźle napocić, by nie wyciągać futbolówki z własnej siatki.

Kolejne minuty meczu wcale nie były słabsze. Piłka nadal rzadko opuszczała boisko, a składanego i szybkiego rozegrania akcji nie brakowało. Kilka razy ładnie, z klepki, futbolówkę w bocznych strefach wymienili Jagiellończycy, ale centry w pole karny gości nie kończyły się strzałami.

Po chwilowym naporze białostoczan do głosu po raz kolejni doszli podopieczni Kazimierza Moskala. Golkipera Jagi - uderzeniem szpicem buta z pierwszej piłki - próbował zaskoczyć Michał Trąbka, lecz urodzony w Bydgoszczy bramkarz nie pozwolił, by ŁKS wyszedł na prowadzenie. Niedługo później z linii szesnastki strzał oddał jeszcze Pyrdoł, po czym kontrę gospodarzy chciał zakończyć Klimala. Ponieważ na posterunku był Arkadiusz Malarz, po dwóch kwadransach zmagań - mimo niezwykłego tempa - na tablicy wyników cały czas widniał rezultat 0:0.

1:0 powinno być w końcu wtedy, gdy centrę ze stojącej piłki wykonał Tomas Prikryl, a uderzenie głową oddał Bartosz Kwiecień. Gol jednak znów nie padł, bo kapitalną interwencją popisał się stojący między słupkami ŁKS-u Malarz.

Kibice Dumy Podlasia nie zdążyli jeszcze ponownie zasiąść na swych miejscach po szansie Jagiellonii, a tym razem to goście mogli się cieszyć z prowadzenia. Na szczęście po świetnej wymianie futbolówki strzał Trąbki wylądował na słupku.

Prawdziwy rollercoaster wciąż się nie kończył. Jagiellonia niemal natychmiast wykonała bowiem ripostę. Dośrodkowanie Prikryla dobrze głową nakrył Klimala, lecz futbolówka ponownie nie zatrzepotała w siatce, bo do szczęścia napastnikowi Jagi zabrakło kilkunastu centymetrów.

Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwsza część spotkania - którą można nazwać mianem fantastycznej - na korzyść Żółto-Czerwonych podyktowany został rzut karny (faulowany był Pospisil), ale po weryfikacji wideo sędzia swą decyzję zmienił, bo - identycznie jak w starciu z Wisłą Płock - na 3-centymetrowym spalonym był Patryk Klimala. VAR jeńców nie bierze. Jesteś wysunięty za linię obrony o 1/3 długości zapałki - mamy ofsajd. Fajnie, że technologia tak mocno poszła do przodu, ale z duchem gry wiele wspólnego to nie ma.

Perfekcyjny Kwiecień, solidny Bodvarsson

Po wyjściu z szatni gospodarze bardzo szybko stworzyli sobie niezłą okazję, bo nie po raz pierwszy w niedzielne popołudnie oko w oko z Malarzem stanął Patryk Klimala, jednak znów górą w tym bezpośrednim pojedynku okazał się golkiper łodzian. Reprezentantowi polskiej młodzieżówki we wpisaniu się na listę strzelców przeszkodziło tym razem zbyt dalekie wypuszczenie piłki przed siebie.

Pewnie nie brakowało osób, które sądziły, że w drugiej połowie zapał piłkarzy do gry siądzie, ale nic z tych rzeczy. Po zmianie stron nadal oglądaliśmy prawdziwą jazdę bez trzymanki. ŁKS siał zagrożenie pod bramką Jagi, przeprowadzając świetne kontry (dwukrotnie kapitalnymi interwencjami popisał się Bodvarsson), natomiast w szesnastce gości zrobiło się ciekawie wtedy, gdy uderzenie z dystansu oddał Pospisil. Jeszcze bliżej wybuchu radości na trybunach było po dośrodkowaniu Pospisila z rzutu rożnego, bo futbolówka - po główce Kwietnia - minęła prawy słupek ŁKS-u o kilka centymetrów.

W 65. minucie bramka gości nareszcie została jednak odczarowana, a pech defensywnego pomocnika Jagi dobiegł końca. Kwiecień doszedł bowiem do strzału głową po raz trzeci i tym razem się nie pomylił. Arkadiusz Malarz przy próbie Jagiellończyka (wrzutkę wykonał Pospisil) był zwyczajnie w świecie bez szans.

Jeszcze większy spokój w sercu Ireneusz Mamrota zagościł w 78. minucie, kiedy to na tablicy wyników pojawił się rezultat 2:0. Za kolejnego gola w tym meczu odpowiedzialny był defensor Łódzkiego Klubu Sportowego - Jan Sobociński - który blisko własnej bramki stracił futbolówkę na rzecz Imaza. Hiszpan niemal natychmiast zagrał na środek szesnastki do Patryka Klimali, a ten dosyć szczęśliwie pokonał Arkadiusza Malarza, posyłać piłkę pomiędzy nogami doświadczonego golkipera.

Po tym trafieniu przyjezdni próbowali jeszcze odrobić straty, lecz sztuka ta im się nie udała, co oznacza, że plan Mamrota na pojedynek z beniaminkiem - polegający na roszadach w linii obrony - wypalił wręcz znakomicie. Bodvar Bodvarsson kilka razy perfekcyjnie zastopował kontry łodzian, zaś Bartosz Kwiecień otworzył wynik spotkania, a przy odrobinie szczęścia zmiennik Zorana Arsenicia mógł zakończyć rywalizację z ŁKS-em z hat-trickiem.

Należy też wspomnieć, że przyjezdni mecz z Jagą kończyli w osłabieniu, gdyż w 90. minucie pojedynku za drugi żółty kartonik z boiska wyleciał Maksymilian Rozwandowicz.

Jagiellonia Białystok - ŁKS Łódź 2:0 (0:0)
Bramki: Bartosz Kwiecień 65, Patryk Klimala 78

Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Jakub Wójcicki, Ivan Runje, Bartosz Kwiecień, Bodvar Bodvarsson - Martin Pospisil, Taras Romanczuk - Tomas Prikryl (57' Martin Kostal), Jesus Imaz (80' Marko Poletanović), Juan Camara - Patryk Klimala (89' Przemysław Mystkowski)

ŁKS Łódź: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Dragoljub Srnić - Piotr Pyrdoł (76', Michał Trąbka (67' Wolski), Guima, Dani Ramirez - Łukasz Sekulski (76' Rafał Kujawa)

Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl

1420 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39