Uwolnienie kursu franka
15 stycznia ubiegłego roku Szwajcarski Bank Narodowy zniósł minimalny kurs franka wobec euro (wcześniej euro nie mogło kosztować mniej niż 1,2 franka). Decyzja SNB wywołała panikę na rynkach, które zareagowały natychmiastowo - rano frank kosztował średnio 3,54 zł, a po informacjach SNB kurs wymiany radykalnie wzrósł (w szczytowym momencie osiągając poziom 5,14 zł). Tak wysokiego nie notowano jeszcze nigdy w historii. Skok kursu franka oznaczał także drastyczną podwyżkę comiesięcznej raty kredytu hipotecznego. Więcej tutaj: Jak kurs franka wpłynie na rynek nieruchomości.
Już na początku lutego ubiegłego roku cena franka spadła poniżej 4 zł i od tego czasu waha się w granicy 3,82-4,05 zł.
Modelowe raty we frankach a w złotych
W świecie finansów, polityki i mediów przez większą część roku dalej trwała burza wokół kredytów walutowych.
Wielokrotnie debatowano na temat wysokości rat.
W zestawieniu przygotowanym przez Comperia.pl porównano raty modelowych kredytów w PLN i CHF zaciągniętych w sierpniu 2008 r. na 30 lat. Wówczas frank kosztował nawet poniżej 2 zł.
Pierwsza rata kredytu w CHF wynosiła 1 529 zł, a w PLN - 2 134 zł, natomiast w grudniu 2015 r. było to już - odpowiednio 1 974 zł i 1 303 zł.
Łączna kwota uiszczonych rat wyniosła 163 107 zł (CHF) i 144 127 zł (PLN), w tym odsetki - odpowiednio 52 524 zł i 103 545 zł i kapitał kredytu - 110 583 zł i 40 582 zł.
– Najczęściej spotykanym argumentem jest to, że frankowicze łącznie zapłacili mniej niż osoby z kredytami w złotych – nie jest on już tak oczywisty. Porównując ze sobą raty modelowych kredytów w złotych i frankach zaciągniętych w sierpniu 2008 r., wówczas frank kosztował nawet poniżej 2 zł, a boom na kredyty frankowe był największy, okazuje się, że frankowicze zapłacili niemal 20 tys. zł więcej, co prawda dużo mniej odsetek, a znacznie więcej kapitału kredytu – komentuje Mikołaj Fidziński, analityk Comperia.pl.
Frankowiczów najbardziej boli właśnie przeliczenie zadłużenia na polską walutę.
– W sierpniu 2008 r., gdy modelowy frankowicz zaciągał swój kredyt na równowartość 300 tys. zł, przy ówczesnym kursie stosowanym przez bank, jego dług wynosił ok. 155 tys. franków. Wraz z każdą ratą to frankowe zadłużenie spada i dziś wynosi już ok. 125 tys. franków. Tylko co z tego, skoro po przeliczeniu na złote, po dzisiejszym kursie, daje to niemal 500 tys. zł długu. Jeśli mieszkanie jest warte mniej, to nawet po jego sprzedaży frankowicz dalej pozostałby z długiem – mówi Mikołaj Fidziński, Comperia.pl.
Czy coś się zmieniło?
Medialny rozgłos zyskały protesty frankowiczów żądających m.in. likwidacji Bankowego Tytułu Egzekucyjnego, ograniczenia odpowiedzialności kredytobiorcy do wartości nieruchomości czy przewalutowania kredytów po kursie wypłaty.
Frankowicze, pomimo swoich protestów, nie oczekiwali od państwa pomocy finansowej, a prawnego wparcia.
Obietnic było dużo, jednak faktycznie w życie nie weszła żadna ustawa, choć prace nad ich projektami trwały w poprzednim rządzie i parlamencie czy u obecnego prezydenta Andrzeja Dudy.
Pewne działania podjęły jednak same banki – wdrożyły tzw. "sześciopak" rozwiązań, w ramach którego m.in. obniżyły stosowany przez siebie kurs franka, zadeklarowały brak żądania dodatkowych zabezpieczeń czy umożliwiły czasowe zawieszenie rat. Przeczytaj: Nowe propozycje dla frankowiczów. Banki chcą utworzyć fundusze pomocowe.
Poza tym zniknął Bankowy Tytuł Egzekucyjny, a od nowego roku pojawi się Fundusz Wsparcia Kredytobiorców – wszystkich, niezależnie od waluty kredytu. Fundusz ma wyręczać ich w ciężkiej sytuacji życiowo-majątkowej z opłacania rat przez 18 miesięcy (do 1 500 zł miesięcznie). Pomoc ma być zwrotna, ale nieoprocentowana.
Jak będzie w 2016 roku?
Jeśli chodzi o ostateczny kształt i zakres ustawowego wsparcia dla frankowiczów, to rok 2016 powinien być przełomowy.
– W związku z tym, że w przypadku kredytów hipotecznych we franku największym problemem kredytobiorców nie
jest wysokość raty kredytowej a całkowity poziom zadłużenia, moim zdaniem
wprowadzone rozwiązanie powinno skupiać się właśnie na nim. Jednym z nich mogłoby
być na przykład powołanie specjalnego funduszu, do którego trafiałaby różnica pomiędzy wartością nieruchomości a wysokością zadłużenia – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl.
Trudno oczekiwać, by obecny prezydent oraz rząd byli łaskawi wobec banków, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że zaproponowane rozwiązania uderzą w kredytodawców. Pytanie: czy jednocześnie w pełni usatysfakcjonują frankowiczów?
ewa.r@bialystokonline.pl