Dominacja absolutna, ale tylko do przerwy
Mecz pomiędzy Jagiellonią a Lechią zapowiadany był jako pojedynek o europejskie puchary. Waga spotkania faktycznie była duża, ale Dumy Podlasia to nie sparaliżowało, w efekcie czego na połowie przyjezdnych od początku działo się naprawdę sporo. Już po kilkudziesięciu sekundach gry strzał, który został zablokowany, oddał Jakov Puljić, a za chwilę żółty kartonik za agresywny wślizg w środku pola otrzymał kapitan gospodarzy - Taras Romanczuk. W 4. minucie piłka zatrzepotała już w siatce, gdyż dobre prostopadłe podanie od chorwackiego napastnika skutecznie wykończył Jesus Imaz, jednak trafienie to nie zostało uznane, bo Hiszpan był na minimalnym spalonym. Niedługo później niecelnie główkował Ivan Runje, a w 15. minucie ładną akcję gospodarzy strzałem sfinalizował Makuszewski. Niestety próba ta została przez przeciwników zastopowana.
Napór Jagiellończyków cały czas trwał. Kolejna groźna sytuacja miała miejsce po dalekim wykopie Węglarza. Do piłki dopadł "Maki", który następnie płasko zagrał futbolówkę w pole karne, gdzie sprytnego uderzenia spróbował Imaz. Po chwili Maciek kapitalnym prostopadłym podaniem obsłużył również Przemysława Mystkowskiego, lecz młody pomocnik Jagi dał się przechytrzyć doświadczonemu golkiperowi gości, który w sytuacji sam na samym wybił piłkę spod nóg Jagiellończyka.
Jeżeli chodzi o Lechię, to ta po raz pierwszy w większym stopniu zagroziła bramce strzeżonej przez Damiana Węglarza w 28. minucie, gdy po centrze z rzutu wolnego główkował Nalepa. Ostatecznie golkiper Dumy Podlasia interweniować nie musiał, ponieważ futbolówka powędrowała obok lewego słupka gospodarzy.
Niedługo później do ataków znów przystąpili podopieczni Iwajło Petewa, ale Makuszewski trafił w kolana Kuciaka, a Jesus Imaz, będąc na 10. metrze, wykonał próbę, po której wzrosły statystyki w rubryce ze strzałami niecelnymi. Kolejna szarża "Makiego" (silne uderzenie po krótkim słupku) przyniosła następną skuteczną interwencję Kuciaka, dlatego wydawało się, że Jagiellonia, mimo tego, iż momentami deklasowała przeciwnika, na przerwę zejdzie przy wyniku 0:0. Tak się jednak nie stało, bo w doliczonym czasie pierwszej połowy świetne dośrodkowanie wykonał Jesus Imaz, dobrze głowę dołożył Jakov Puljić i Żółto-Czerwoni w końcu zdołali wyjść na w pełni zasłużone prowadzenie.
Szybki cios i przebudzenie gości
Cały wysiłek Jagiellończyków niestety szybko legł w gruzach, gdyż już w 47. minucie pojedynku było 1:1. Zaraz po wznowieniu gry ekipa z Gdańska przeprowadziła zabójczą kontrę, którą pięknym wolejem sfinalizował wprowadzony chwilę wcześniej Łukasz Zwoliński.
Taki obrót spraw najwyraźniej poddenerwował białostoczan, bo ci od razu rzucili się na rywala w celu odzyskania utraconego prowadzenia. Żółto-Czerwoni próbowali uderzeń głową, nogą, z rzutu wolnego, po kontrze i po dłuższym rozgrywaniu futbolówki, lecz żaden sposób nie przynosił kolejnego trafienia, a na dodatek i goście od czasu do czasy wychodzili z groźnymi kontratakami. Serca kibiców Jagi z pewnością zabiły szybciej w 61. minucie, gdy najpierw Damian Węglarz niepewnie wybił piłkę na rzut rożny po próbie strzeleckiej Zwolińskiego, a następnie golkiper Jagi minął się z zacentrowaną futbolówką, co na szczęście nie przyniosło żadnych negatywnych efektów. 2:1 dla Lechii powinno być w minucie numer 67, ale Zwoliński z doskonałej pozycji, mając przed sobą tylko Węglarza, uderzył na wiwat wysoko w trybuny.
Ekipa z Gdańska nabierała coraz większego rozpędu i w końcu przyjezdni udokumentowali swoją przewagę golem. Katem Jagiellonii znów okazał się Zwoliński, który otrzymał świetne podanie od Paixao i strzałem między nogami Węglarza dał swemu zespołowi rezultat 2:1. Największy problem Dumy Podlasia od 60. minuty? Przygotowanie fizyczne. Przeciwnicy wyglądali świeżo, zaś gospodarze tak, jakby mieli przytwierdzone do nóg przynajmniej 5-kilogramowe odważniki.
Czy w końcówce starcia działo się jeszcze coś ciekawego? Tak. Szczęścia - poprzez uderzenie futbolówki głową - bezskutecznie próbował Puljić, po czym firmowy strzał "zewnętrzniakiem" oddał Pospisil, ale futbolówka zatrzymała się na jednym z obrońców Lechii. W ostatnich sekundach pojedynku zmierzającą do siatki piłkę głową wybił jeszcze Kubicki, dlatego wynik nie uległ już zmianie.
Porażka 1:2 oznacza, że ligowe podium, które gwarantuje występy w europejskich pucharach, mocno się od Jagiellonii oddaliło. W tej chwili strata białostoczan do 3. w stawce Lecha wynosi 5 oczek, a przecież Kolejorz swoje spotkanie w ramach 33. kolejki PKO Ekstraklasy ma jeszcze przed sobą.
Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 1:2 (1:0)
Bramki: Jakov Puljić 45 - Łukasz Zwoliński 47, 74
Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Andrej Kadlec (78' Tomas Prikryl), Ivan Runje, Zoran Arsenić, Jakub Wójcicki - Maciej Makuszewski, Taras Romanczuk, Martin Pospisil, Jesus Imaz (72' Ariel Borysiuk), Przemysław Mystkowski (75' Bartłomiej Wdowik) - Jakov Puljić
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał Nalepa, Kristers Tobers, Rafał Pietrzak - Jaroslav Mihalik (46' Kenny Saief), Tomasz Makowski, Maciej Gajos (46' Łukasz Zwoliński), Jarosław Kubicki, Ze Gomes (69' Conrado) - Flavio Paixao
rafal.zuk@bialystokonline.pl