Nie zawsze wygrywa lepszy
Żółto-Czerwoni na PGE Narodowym w Warszawie oddali od Lechii więcej strzałów, mieli też pokaźniejszą liczbę rzutów rożnych czy podbramkowych sytuacji. Najważniejsze jest jednak to, co w sieci. A w tej statystyce podopieczni Piotra Stokowca okazali się odrobinę lepsi i to oni unieśli w górę trofeum.
- Jesteśmy rozczarowani tym wynikiem. W mojej ocenie, jeśli chodzi o przebieg gry, nie zasłużyliśmy na porażkę. Piłka nie jest sprawiedliwa, nigdy taka nie była i nie będzie. Mieliśmy do przerwy dwie bardzo dobre sytuacje. Jedna z nich, ta Patryka Klimali, była niemal idealna, ale Patryk w kluczowym momencie źle przyjął sobie piłkę. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, a otwarcie wyniku sprawiłoby, że Lechia musiałaby się bardziej otworzyć. Mój zespół dał z siebie 100% zarówno jeśli chodzi o założenia taktyczne, jak i zaangażowanie. Zabrakło zdobycia bramki i nie ustrzegliśmy się błędu w ostatniej minucie spotkania. Zapłaciliśmy za to bardzo wysoką cenę - mówił po starciu Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii.
Ogromny smutek
Piłkarze Dumy Podlasia po ostatnim gwizdku arbitra padli na murawę, zatapiając swe smutne twarze w dłoniach. Kilkanaście minut później atmosfera wśród białostockich zawodników wcale lepsza nie była.
- W szatni była ogólna cisza. Każdemu z piłkarzy podałem rękę i trzech z nich poszło od razu na kontrolę antydopingową. Myślę, że czasami trzeba poczekać i następnego dnia porozmawiać z zespołem. To jest spotkanie finałowe i nie ma słów, które pocieszą drużynę. Jest porażka i widać po reakcji chłopaków, że oni to przeżywają - oznajmił Ireneusz Mamrot.
W zdecydowanie lepszym nastroju był szkoleniowiec Lechii, który zwycięstwo zadedykował tragicznie zmarłemu prezydentowi Gdańska - Pawłowi Adamowiczowi.
- Jest to coś wspaniałego, niesamowite przeżycia. Do tej końcówki przygotowywaliśmy się cały sezon, a ten puchar to nagroda za ten piękny sezon. Za to, że wytrzymaliśmy i mentalnie, i organizacyjnie. Uczestniczymy w pewnym procesie zmian, m.in. struktury drużyny. Drużyny, która odniosła historyczny sukces. Cieszę się z tego ogromnie i jedziemy dalej, bo cały czas podnosimy swoje możliwości. Kibice są niesamowici. Gramy dla nich i zdajemy sobie z tego sprawę. Cieszymy się z każdego tysiąca, który przyszedł dzisiaj na stadion. To jest coś pięknego, wielkie święto. W imieniu drużyny chciałbym zadedykować ten puchar największemu kibicowi Lechii, czyli Pawłowi Adamowiczowi. Myślę, że on cieszy się najbardziej z tej zdobyczy - zadeklarował Piotr Stokowiec, trener Lechistów.
Triumf Lechii w finale Pucharu Polski oznacza, że 4. miejsce w Lotto Ekstraklasie na koniec sezonu zapewni grę w europejskich pucharach. Na razie lokatę tę zajmuje Jagiellonia, ale przewaga białostoczan nad 8. w tabeli Pogonią Szczecin wynosi zaledwie 4 oczka.
rafal.zuk@bialystokonline.pl