Połowy o różnej intensywności
Przed przerwą rywalizacja Śląska z Jagiellonia nie była wybitnym widowiskiem. Z murawy wiało nudą, o czym doskonale świadczy fakt, że przez kilkadziesiąt minut zmagań żaden z zespołów nie potrafił oddać celnego strzału w światło bramki.
- W pierwszej połowie to nie był dla kibiców ciekawy mecz. Było bardzo dużo taktyki, a bardzo mało sytuacji. Druga połowa wyglądała już jednak zupełnie inaczej - mówił po piątkowym spotkaniu Ireneusz Mamrot, trener białostoczan.
I faktycznie, po zmianie stron nie można było narzekać na przebieg wydarzeń. Gra stała się szybsza i w końcu bramkarze obu ekip przestali pełnić rolę statystów. Choć to gospodarze jako pierwsi zdobyli gola, to jednak później przewagę osiągnęła Jagiellonia.
- Bardzo ubolewam nad tym, że kilka razy mogliśmy zdecydowanie lepiej rozwiązać atak szybki. Kilkakrotnie byliśmy z piłką w polu karnym i tam brakowało nie tylko dogrania, ale też lepszego poruszania się bez futbolówki. Widziałem już kilka sytuacji na skrótach i muszę przyznać, że żałujemy, bo w niektórych z nich, przy odpowiednim ruchu, wystarczyłoby tylko dołożyć nogę do tego, żeby zdobyć zwycięską bramkę. Z jednej strony odrobiliśmy jednobramkową stratę we Wrocławiu, gdzie to nie jest łatwe, ale wydaje mi się, że z przebiegu drugiej połowy byliśmy bliżej zwycięstwa, więc mimo wszystko wyjeżdżamy stąd z poczuciem niedosytu. Druga część spotkania była w naszym wykonaniu dobra - oznajmił Mamrot.
Wynik jest sprawiedliwy
Mimo wszystko wydaje się, że przewaga Żółto-Czerwonych nie była na tyle duża, by stwierdzić, że remis jest wynikiem krzywdzącym Dumę Podlasia. Podobnego zdania był zresztą szkoleniowiec gospodarzy.
- Z przebiegu meczu uważam, że remis jest wynikiem sprawiedliwym, ale my chcieliśmy więcej. Chcieliśmy zrehabilitować się za nasze porażki. Jagiellonia grała dobry mecz. W pierwszej połowie było to wyrównane spotkanie, ale po zmianie stron zaatakowaliśmy, przeprowadziliśmy dobry atak i strzeliliśmy bramkę. Brakowało mi jednak po tej bramce lepszej organizacji gry i komunikacji. Zawodnicy Jagiellonii, z Klimalą na czele, robili nam problemy i z tego rywale strzelili gola na 1:1 - powiedział po starciu Vitezslav Lavicka, trener Śląska.
Teraz przed Jagą czas przerwy na mecze reprezentacji, a po niej przyjdzie pora na domową potyczkę z Cracovią, która nie tak dawno już raz okazała się lepsza od białostoczan, eliminując Jagiellonię z Pucharu Polski. W starciu tym podopieczni Mamrota już naprawdę nie mogą sobie pozwolić na brak zwycięstwa, gdyż cztery mecze bez triumfu sprawiły, że czołówka tabeli dosyć mocno się oddaliła. Podobnie zresztą jak marzenia o mistrzostwie.
rafal.zuk@bialystokonline.pl