Wygrali to sercem
Piłkarze przed starciem z Lechią mówili o chęci rehabilitacji i faktycznie Żółto-Czerwoni charakteryzowali się w Gdańsku dużą zawziętością. Stanowcza i ofiarna gra pozwoliły wywieźć kompletów oczek.
- W moim zespole dobrze funkcjonowały przede wszystkim dwie rzeczy. Organizacja gry w defensywie i determinacja, która była naprawdę na wysokim poziomie. To doprowadziło do tego, że zdobyliśmy 3 punkty. Oczywiście były trudne momenty, o tym nie można zapominać, ale też mieliśmy swoją sytuację na 3:1, tak, aby ten mecz mógł być spokojniejszy. Lechia przegrała u siebie pierwsze spotkanie w tej rundzie. To co zrobiliśmy, jest dużym wyczynem. Tu w Gdańsku nikomu nie jest łatwo wygrać - mówił po wyjazdowym spotkaniu Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii.
Niestety białostoczanie za dobry występ zapłacili wysoką cenę. Chodzi tu o absencje. 4. żółte kartki w sezonie otrzymali Taras Romanczuk oraz Tomas Prikryl, co oznacza, że wymieniona dwójka zawodników może już się skupić na świątecznych przygotowaniach i odpoczynku. W Częstochowie tych piłkarzy nie zobaczymy.
- Gdzieś z tyłu głowy już to mam, że muszę myśleć, jak zastąpić tych wykartkowanych zawodników. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Tarasa, to musimy szukać rozwiązania na pozycji numer 6 - oznajmia Mamrot.
Jagiellonia gra dobrze, ale tylko z czołówką
Duma Podlasia z drużynami z ligowego TOP 4 zdobywa średnio 2 pkt/mecz. Z całą resztą stawki ta średnia jest niemal dwukrotnie słabsza. Szkoleniowiec Jagi musi zrobić zatem wszystko, by po meczu z Rakowem statystyki gier z czołowymi zespołami się nie popsuły. O to nie będzie jednak łatwo, gdyż Żółto-Czerwoni nie zwykli rozgrywać kilku niezłych spotkań z rzędu.
- Ta metamorfoza mojej drużyny, nad którą przez cały tydzień pracowaliśmy wszyscy w klubie, cieszy i teraz trzeba zrobić wszystko, by nie był to jednorazowy wyskok - deklaruje trener białostoczan.
Głos po ostatnim gwizdku arbitra zabrał też opiekun Lechii, który nie miał nic dobrego do powiedzenia na temat gry swojej ekipy.
- Wyglądaliśmy jak po prostu przeciętny zespół. Wszystko robiliśmy wolno, bez ognia, bez determinacji, bez wiary i przekonania, co nie zmienia faktu, że nawet w gorszy dzień nie powinniśmy takiego meczu przegrać, Bramki, jakie tracimy w ostatnim czasie, są takie proste. Pierwszy gol to stały fragment, który musimy wybronić, były tam 4 możliwości, by to dobrze załatwić. Kolejna bramka to samo. Jesteśmy w przewadze 4 na 1 i to dwukrotnie i nie reagujemy. Mam teraz bardzo dużo znaków zapytania, dlaczego w takiej sytuacji tak źle się zachowujemy. Graliśmy później za dużo piłek w poprzek, za mało do przodu, które są trudne dla przeciwnika. Mieliśmy za niskie tempo i za mało odwagi. Nasz plan wykonaliśmy w bardzo małym stopniu - mówił wyraźnie zdenerwowany Tomasz Kaczmarek, trener gospodarzy.
rafal.zuk@bialystokonline.pl