W godzinach pozaurzędowych, w biurze tego przedsiębiorstwa zebrało się wesołe towarzystwo, składające się z samego szefa, żony handlarza drzewem, pewnego "szmaciarza" i wielu innych osób. Szef przedsiębiorstwa zaczął zalecać się do madame i wychwalać jej piękność oraz urodę. A potem wyraził energiczną chęć zobaczenia na własne oczy pewnych jej wdzięków...
- Pokażę panu ten interes, ale nie inaczej, jak za 100 złotych! - orzekła napastowana przez szefa madame.
Propozycja została przyjęta i szef natychmiast zdeponował u "szmaciarza" 100 zł gotówką. Madame zaprosiła szefa do oddzielnego pokoju, gdzie miały miejsce oględziny, po których szef oświadczył, że 100 zł należy już do zbadanej uroczej paniusi.
Awantura z żoną
W tej chwili w biurze zjawiła się małżonka szefa, o wszystkim zawiadomiona dyskretnie przez buchaltera przedsiębiorstwa.
- Co to jest? Co to za grandy tu się wyprawiają? Wynoś się stąd, łachudro!
Tu pani szefowa bryzgnęła zawartość kałamarza na buzię urodziwej madame, sama zaś dostała nagle spazmów i zemdlała. Przestraszony tym "szmaciarz" natychmiast wręczył szefowi z powrotem 100 złotych, zaś madame z zalaną atramentem twarzą wybiegła na ulicę. Skandal zatuszowano, lecz zajście to nie zostało sekretem i plotka o nim szła po mieście. Głosiła ona, że madame z zalaną twarzą miała zamiar energicznie domagać się od szefa zakładu 100 złotych za oględziny wdzięków. Tak wesołe historyjki często opisywano w przedwojennej białostockiej prasie.
24@bialystokonline.pl