Wystawa to efekt wypraw fotografów na Ukrainę w 2009 i 2010 roku. W sumie spędzili u naszych wschodnich sąsiadów dwa tygodnie. Skąd zainteresowanie Czarnobylem?
- Katastrofa w Czarnobylu miała miejsce we wczesnych latach mojego dzieciństwa - mówi Edyta Rembała. - Pamiętam, że rodzice wyrwali nas w nocy z łóżek. Pamiętam też akcję picia płynu Lugola. Gdy dorosłam, ciągle się zastanawiałam, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło. I to zmotywowało mnie do wyjazdu.
Z kolei Łukasza Kosakowskiego interesuje fotografowanie opuszczonych miejsc.
- Skażona i zamknięta dla ogółu strefa była dla mnie miejscem do tej pory nieosiągalnym, a przez to niezwykle ciekawym i tajemniczym. Czułem obecność ludzi, którzy kiedyś tam mieszkali. Niesamowite wrażenie zrobiły na mnie pozostawione przez nich przedmioty - wyjaśnia.
Opuszczony Czarnobyl się zmienia
I to właśnie z perspektywy przedmiotów codziennego użytku, wystawionych na destrukcyjne działanie czasu i przyrody białostoccy fotografowie pokazali "Zonę".
- Skupiliśmy się na Prypeci, bo tam najbardziej widać tragedię człowieka - opowiada Edyta. - To byli zwykli ludzie, tacy jak my, którzy zostawili tam swoje rzeczy i musieli stamtąd wyjechać. To miejsce zjadł czas i oczywiście przyroda, która tam brutalnie wkroczyła. To jakby rodzaj rezerwatu - dzikie zwierzęta, wysokie drzewa. Odzyskały ten teren z powrotem dla siebie.
Łukasz podkreśla, że to opuszczone i jednocześnie zniszczone i okradzione miejsce nadal żyje, zmienia się. Czas wciąż przeobraża te opuszczone tereny.
Zainspirowani Ukrainą
Fotografowie nie ukrywają, że Europa Wschodnia bardzo ich pociąga. Mimo dziurawych dróg, mnóstwa formalności, problemów na granicy i kłopotów językowych. Do wyjazdu przygotowywali się blisko rok, ale myśleli o nim już wcześniej. Pojechali na własny koszt, własnym samochodem, który nie najlepiej znosił stan ukraińskich dróg. Do "Strefy" dostali się dzięki przepustkom załatwionym kilka miesięcy wcześniej. Przed wjechaniem na strzeżony obszar musieli podpisać deklaracje, że nie oskarżą ani elektrowni, ani Ukrainy w razie uszczerbku na zdrowiu spowodowanego promieniowaniem. Zobowiązali się też, że nie będą chodzić po trawie czy stawiać na niej sprzętów, bo - obok metalu - została najbardziej napromieniowana. Na wędrówkę po opuszczonym mieście wyruszyli wyposażeni w plany, aparaty i... licznik Geigera.
Na zainteresowaniu Czarnobylem się nie skończyło. Przyznają, że Ukraina ich zainspirowała. - Kijów jest pięknym miastem, robi ogromne wrażenie. Brukowane ulice, sypiące się kamienice, niesamowity klimat - zachwyca się Edyta. A Łukasz dodaje: - To też miasto kontrastów. Obok starej Łady stoi nowiutki Porsche. Zresztą w całym kraju widać tę przepaść.
Wystawa na Węglowej
O fotograficznym rezultacie wypraw Edyty Rembały i Łukasza Kosakowskiego będzie można przekonać się już jutro o godz. 18 na Węglowej. Wystawa składa się z 76 wielkoformatowych zdjęć (to w większości kolorowe fotografie o rozmiarach 70x100 cm, dwie są większe - mają około 90x150 cm). Wystawę można oglądać przez dwa tygodnie, do 28 października w godz. 15-19. Wstęp jest wolny.
Patronujemy wydarzeniu.