Od pewnego czasu Białystok i reszta świata ulega narastającemu trendowi związanemu z uprawianiem sportu - najczęściej w postaci biegania. Wszechogarniająca moda na zdrowy life-style doskwiera szczególnie mnie – miłośnikowi biernych form relaksacyjnych.
Moja kondycja fizyczna pozwala bez zadyszki wejść na drugie piętro i ugnieść ciasto na pizzę – ale kilometry przemierzane w formie joggingu zdecydowanie poza zasięgiem. Natomiast cały Białystok biega. Na festynach ulicznych, maratonach, półmaratonach i po prostu – biegach.
Bieg po zdrowie, bieg po złoto, bieg po zadyszkę, maraton białostocki, Trzeci Jubileuszowy Półmaraton "trzy razy wokół KFC", "Wielki bieg o puchar prezesa stowarzyszenia przetwórców drobiu" to tylko część imprez do końca roku. Oczywiście nie licząc finału "Sylwestrowy boso-bieg po śnieg" w Zaściankach. Joggerzy zacierają ręce.
Oczywiście, moda na zdrowie jest społecznie potrzebna, moralnie akceptowalna i socjologicznie wytłumaczalna – ale dla tak wątłej i kruchej osoby jak ja – technicznie awykonalna. Mogę tylko pozazdrościć tym tłumom w trampkach autentycznej radości, witalności, jędrności i aktywności. Tym bardziej, że według ostatnich badań – chudzi mają lepiej.
Podobno moda na sport wiąże się nierozerwalnie z życiowym sukcesem. Osoby szczupłe są lepiej postrzegane w społeczeństwie, lepiej radzą sobie zawodowo i częściej awansują. Przynajmniej według etiopskich naukowców. Ja ciągle tkwię w starym systemie, w którym to ludzie ładni mieli lepiej. U mnie się sprawdzało. No, ale – jak widać – świat idzie do przodu...
Cóż, czas chyba kupić trampki, ochraniacze na łokcie i krok po kroku, powoli truchtać za tłumem maratończyków. Może nie dziś, może nawet nie w tym dziesięcioleciu – zgubię w końcu kilogram czy dwa i dołączę do ludzi sukcesu. Zdrowych, jędrnych, aktywnych, chudych. Póki co – będę tylko ładny...
24@bialystokonline.pl