18 stycznia 2019 r. doszło do tragicznego wypadku przy budowie ul. Klepackiej. Prace prowadzone były m.in. w głębokim wykopie. Niestety ziemia przysypała dwóch robotników. Jednego z nich udało się wyciągnąć. Drugi udusił się pod zwałami ziemi, zanim udało się go odkopać.
Prokuratura oskarżyła majstra budowy oraz kierownika robót mostowych o złamanie przepisów BHP i prawa pracy.
W środę (21.04) zakończył się proces w tej sprawie.
Nie było instruktażu i nadzoru
Prokurator twierdzi, że oskarżeni przyczynili się do śmierci brygadzisty, który wykonywał tzw. ściankę berlińską niezgodnie z przepisami. On oraz pozostali robotnicy dokonali wykopu pod tą konstrukcję wbrew sztuce budowlanej. Zdaniem oskarżyciela publicznego taka ścianka była na tej samej budowie stawiana na około miesiąc przed wypadkiem i wtedy także osoby ją wykonujące nie zostały odpowiednio przeszkolone.
Prokurator powołał się na zeznania jednego ze świadków, robotnika, który powiedział, że nie wiedział, jak ma wykonać wspomnianą ściankę. Jednocześnie oskarżyciel publiczny wskazał, że to majster powinien był mieć bezpośredni nadzór nad tego rodzaju pracami. Te z kolei można zaliczyć do prac niebezpiecznych. Tymczasem, jak powiedział jeden z pełnomocników oskarżycieli posiłkowych, majster był przy wykopie tylko raz, w momencie, kiedy dokonywano pomiarów głębokości. Prokurator podkreślił także w czasie mowy końcowej, że "gdyby majster wyegzekwował należyte wykonanie prac, nie siedziałby dzisiaj na ławie oskarżonych".
- Majster powiedział, co mają robić i poszedł ostrzyć piłę. Tak, jakby to było najważniejsze - mówił w sądzie śledczy, który sformułował zarzuty.
Przedstawiciel Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe zaznaczył też, że nie wiadomo nawet, czy polecenie majstra dotarło do wszystkich robotników.
I dlatego prokurator oraz przedstawiciele pokrzywdzonych chcą skazania oskarżonych na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata oraz orzeczenia dozoru kuratora. Dodatkowo pełnomocnik robotnika, który przeżył, domaga się od oskarżonych zadośćuczynienia w wysokości po 10 tys. zł ze względu na to, że z powodu tragicznego zdarzenia, jego klient musiał zmienić tryb życia, pracę i bardzo to wszystko przeżył. Uznania oskarżonych za winnych chce także żona zmarłego brygadzisty.
Brygadzista zignorował polecenie i znał ryzyko
Z kolei obrona domaga się uniewinnienia majstra budowy oraz kierownika robót mostowych. Obrońcy podkreślają, że zmarły robotnik był doświadczonym pracownikiem z uprawnieniami. Wskazują, że brygadzista zignorował polecenie zaprzestania prac i zabezpieczenia tego, co dotychczas zostało wykonane. Utrzymują także, powołując się na przepisy, że praca w wykopie nie wymaga nadzoru osobistego sprawowanego przez majstra.
- Brygadzista miał ukończone szkolenie BHP. Miał świadomość ryzyka. Powiedział jednemu z pracowników, żeby obserwował skarpę - przekonywała obrońca majstra. - Każdy odpowiada za własne działanie. Nie może być tak, że dla zasady, na siłę trzeba kogoś ukarać - dodała.
Z kolei obrońca kierownika robót mostowych podkreśliła, że prace przy murze w ogóle nie miały się odbywać i nawet nie były planowane na ten czas ze względu na ściany, które zostały odkryte.
- Instrukcja ma się pojawić przed przystąpieniem do wykonania prac, a skoro prace nie były planowane, nie było instrukcji - wyjaśniała obrońca drugiego z oskarżonych.
Panie mecenas w kontrze do prokuratury utrzymują, że nie można porównywać wykonywania ścianki berlińskiej z grudnia do tego, co działo się tragicznego dnia. Ich zdaniem w grudniu m.in. prace prowadzono w szerokim wykopie. Z kolei 18 stycznia wykop był wąski, a ziemi nie zabezpieczono. I właśnie to uniemożliwiło robotnikom ucieczkę. Do tego w grudniu instruktarz został przeprowadzony, tyle że ustnie, na co pozwalają przepisy.
Wyrok w tej sprawie poznamy 30 kwietnia.
dorota.marianska@bialystokonline.pl