W badaniu za zawody deficytowe uznano: kierowników budowy, przedstawicieli handlowych, samodzielnych księgowych, specjalistów automatyki i robotyki, szefów kuchni, spawaczy, kierowców autobusów, kierowców samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych, dekarzy i blacharzy, operatorów maszyn skrawających, pielęgniarki, cieśli i stolarzy oraz krawców.
Spośród tych wszystkich zawodów na największą wypłatę mogli liczyć kierownicy budowy. Mediana ich miesięcznych zarobków wyniosła 6 330 zł, zaś 25% z nich mogło liczyć na pensję powyżej 8 500 zł, niektórzy dostają nawet 11 850 zł.
Jak wynika z badania, na zarobki nie powinni narzekać także przedstawiciele handlowi. Średnio zarabiają 5 350 zł, jednak należy też pamiętać, że duża część ich pensji jest uzależniona od przyznawanych prowizji za wyniki sprzedażowe. Mediany zarobków samodzielnych księgowych oraz specjalistów automatyki i robotyki wyniosły 4 230 zł i 4 200 zł.
W pozostałych zawodach, mimo że uznaje się je za deficytowe, nie ma co liczyć na tak dobre wypłaty. Jak wynika z analizy spawacze i kierowcy autobusów dostają średnio 3 000 zł, a dekarze i blacharze 2 700 zł. Najniższych zarobków mogą się spodziewać krawcy – 1 900 zł oraz cieśle i stolarze – 2 448 zł.
Wielu ekspertów twierdzi, że właśnie zbyt niskie wynagrodzenia są przyczyną deficytu. Kandydaci do pracy oczekują bowiem lepszych warunków finansowych. Na wyższe zarobki można liczyć w miejscach, gdzie za wyniki pracy można otrzymać premię np. tak jak w przypadku przedstawicieli handlowych.
Warto zwrócić uwagę, że przedłużający się niedobór pracowników może wpłynąć na ich korzyść przy negocjacjach warunków zatrudnienia.
justyna.f@bialystokonline.pl