Nikt nie wspomniał o wypadku
Gdy wypadek dotyczy znanych alpinistów – mówi o nich cała Polska, a nawet świat, jednak gdy się przydarzy zwykłym miłośnikom podróży – cisza.
Młoda dziewczyna z Moniek miała tego pecha, że podczas wizyty w Kirgistanie rozbił się śmigłowiec, którym leciała. Do zdarzenia doszło 9 lipca. Na pokładzie była czwórka Polaków, na szczęście wszyscy przeżyli, odnieśli jednak poważne obrażenia – m.in. pęknięcie kręgów, złamania twarzoczaszki czy piszczeli. Najgorszy jest jednak stan Ani, która doznała złamania w odcinku szyjnym i piersiowym wraz z uszkodzeniem rdzenia kręgowego.
Dziewczyna jest sparaliżowana od klatki piersiowej w dół. Od czasu wypadku przebywa w kirgiskim szpitalu, jej towarzysze podróży zostali przetransportowani do kraju, jej stan na to nie pozwalał. Z kolei teraz – kończą się pieniądze z ubezpieczenia. A koszt przywiezienia dziewczyny do ojczyzny, by mogła wracać do zdrowia pod okiem specjalistów wynosi 216 tys. zł. Ubezpieczyciel może pokryć jeszcze tylko część z tej kwoty dlatego, że każdy dzień pobytu w szpitalu to koszt ok. 1000 dolarów.
Brak specjalistów, windy, generatorów prądu
Stan Ani nie ulega poprawie, bowiem w kirgiskim szpitalu nie ma odpowiednich specjalistów, ani sprzętu. W placówce brakuje nawet windy – chorych przenosi się na plastikowych noszach. Niebezpieczne jest też to, że brakuje tam niezależnych generatorów prądu, oznacza to, że podczas przerwy w dostawie energii – sprzęt po prostu przestanie działać.
Do kirgiskiego szpitala przyjechali specjaliści z Sankt Petersburga, by operować Anię. Niestety kobieta źle reagowała na narkozę – a jest to jedyny rodzaj dostępny w tamtejszym szpitalu. Operacja została więc odwołana.
Przyjaciele szukają pomocy, by ich koleżanka mogła zostać przywieziona do kraju. Tu ma szansę nawet jeśli nie na całkowite, to chociaż na częściowy powrót do zdrowia.
Uruchomiona została specjalna akcja, gdzie można wpłacać pieniądze, które zostaną przeznaczone na transport dziewczyny do domu: Pomóż Ani wrócić do Polski.
Liczy się każda złotówka, bowiem Ania już ma odleżyny, a z pewnością pobyt w tak ciężkim stanie, z dala od domu oraz brak specjalistycznego leczenia dającego szansę na normalne życie, nie wpływa zbyt dobrze na jej stan psychiczny.
justyna.f@bialystokonline.pl