W obwodowych komisjach do spraw referendum głosowanie przebiegało spokojnie. W komisjach nr 53 i 55 nie obsługiwano tłumów.
- Frekwencja jest średnia - oceniali członkowie komisji nr 53 mieszczącej się przy ul. Kluka.
Członkowie zwracali uwagę głosującym, by czytali dokładnie pytania, gdyż są skomplikowane.
Spotkani przy urnach białostoczanie nie ukrywali po co przyszli na referendum:
- Myślimy o naszym mieście i jest dla nas ważną sprawą, co będzie z przyszłością miejskich spółek - mówi Katarzyna Wilczyńska.
- Jestem przeciwny wybywania się własności miasta - podkreśla Tomasz Baranowski. Dobitnie zaznacza też, że zna przykłady innych miast, w których zostały sprzedane takie przedsiębiorstwa - na przykład w Opolu - i tam energia podrożała.
- Uważam, że przedsiębiorstwo powinno być w rękach miasta, sprzedano już i tak dużo firm - mówi Zofia Bogusz. Choć dodaje, że jej sprawa cen ciepła bezpośrednio nie dotyczy, gdyż jest właścicielką domu jednorodzinnego, to jej córka mieszka w bloku i obawia się, że po sprzedaży MPEC koszty ogrzewania pójdą w górę. Według niej na początku na pewno byłyby na tym samym poziomie, ale potem podwyżki będą na pewno.
Wszystkie lokale zostały zamknięte punktualnie o godz. 21.00. Nie było żadnych utrudnień. Pojawiły się przypadki, że głosujący nie podpisał się na liście wyborców, czy miał zastrzeżenia do kart to głosowania, ale nie wpłynęło to na przebieg referendum.
Według informacji z Miejskiej Komisji Wyborczej do spraw Referendum, wyników głosowania i danych dotyczących frekwencji należy spodziewać się najwcześniej po godz. 23.00.
W przeprowadzonej przez BiałystokOnline sondzie aż 57% mieszkańców zadeklarowało, że weźmie udział w referendum. Co trzeci twierdził że nie będzie głosował, a co dziesiąty nie wiedział, czy wybierze się do lokalu referendalnego. W sondzie odpowiadało blisko 360 użytkowników.
ewelina.s@bialystokonline.pl