Sprawa dotyczyła tragedii, jaka rozegrała się wiosną 2014 roku. Jerzy W. mieszkał wraz z rodziną w jednej z podolsztyńskich wsi. Mężczyzna często wszczynał kłótnie, bił żonę i dzieci. Dochodziło też do awantur, które uspokajało dopiero przybycie policji. Przyczyną była chorobliwa zazdrość o żonę. Tuż po świętach wielkanocnych zeszłego roku w domu rozegrały się straszne sceny.
Początkowo wywiązała się zwykła awantura. 59-latek chwycił za siekierę i trzykrotnie uderzył ostrzem swoją żonę. Po ataku mężczyzna umył się i zasiadł do śniadania, patrząc na umierającą żonę. Nie wezwał pomocy. Jerzy W. swoim dzieciom powiedział, że ich matka pojechała do lekarza. Na policję zadzwonił jeden z synów kobiety. Mężczyzna, będąc przekonany, że matka zginęła, prosił o pomoc. Funkcjonariusze, kiedy przybyli do domu na wsi zauważyli, że na suficie są dziwne plamy. Dalej uwagę mundurowych przykuła rozkopana w ogródku ziemia. To właśnie tam 59-latek ukrył zwłoki swojej żony.
Jerzy W. w sądzie pierwszej instancji usłyszał wyrok 25 lat więzienia. Od orzeczenia odwołała się obrona Jerzego W. twierdząc, że kara jest za surowa. Sąd Apelacyjny w Białymstoku oddalił jednak odwołanie uznając, że kara jest adekwatna do popełnionej zbrodni. Wyrok jest już prawomocny.
lukasz.w@bialystokonline.pl