Udany start i szanse rywali
Iliev, Arsenić, Tiru, Runje, Wójcicki, Pospisil, Romanczuk, Imaz, Bida, Makuszewski oraz Puljić - takich właśnie piłkarzy oddelegował na pierwszy po bardzo długiej przerwie mecz Iwajło Petew, a więc trener Jagiellonii Białystok. Na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Borysiuk, Prikryl czy Kadlec.
Samo spotkanie pomiędzy Cracovią a Jagą, które rozpoczęło się w niedzielne (31.05) popołudnie - dokładnie o godz. 15.00 - od pierwszego gwizdka arbitra było dosyć żywy. Choć atmosfera, z racji braku kibiców, przypominała nieco sparing, to już sama gra obu ekip - a raczej przede wszystkim Jagiellonii - jasno mówiła, że mamy do czynienia nie ze starciem towarzyskim, a o ligowe punkty.
Jako pierwsi wartą uwagi akcję, z racji swej optycznej przewagi, przeprowadzili aktywni w początkowej fazie pojedynku białostoczanie. W 5. minucie lewym skrzydłem urwał się Bartosz Bida, który następnie zszedł do środka i oddał strzał z dystansu. Ten nie był jednak najwyższych lotów. Zabrakło w nim mocy, dlatego stojący między słupkami gospodarzy Pesković nie miał problemów, by wyłapać futbolówkę w swe rękawice. Chwilę później na uderzenia zza szesnastki zdecydowali się też Makuszewski oraz Pospisil. Próba pierwszego z wymienionych została zablokowana, zaś piłka po strzale Czecha powędrowała ponad bramką.
W kolejnych minutach nadal lepiej wyglądała Duma Podlasia, ale nic wielkiego z tego nie wynikało. Ba, to nawet Cracovia mogła wyjść na prowadzenie, lecz na szczęście Iliev dobrze odczytał zamiary rywali i udanym wyjściem poza pole karne zastopował nieźle zapowiadającą się szarżę Pasów. Kilkadziesiąt minut później znów zaatakowali krakowianie. Rakoczy z bliska trafił w słupek, jednak nawet, gdyby piłka wpadła do siatki, to gola by nie było, bo strzelec znajdował się na pozycji spalonej. Jaga odpowiedziała bardzo niecelnym uderzeniem z okolic 20. metra oddanym przez Pospisila.
Jeżeli chodzi o dalsze minuty pierwszej połowy, to tak kolorowo już nie było. Gra się wyrównała i została przeniesiona do środkowych stref boiska. Na domiar złego murawę musiał opuścić Tiru, który podczas stałego fragmentu gry, w polu karnym Cracovii, został uderzony w nos. Polała się krew, a po chwili okazało się, że kontuzja jest poważna i o dalszym występie przy ul. Kałuży nie może być mowy. Rumuna zastąpił Kadlec.
Pytanie tylko, dlaczego w tej sytuacji nie podyktowano jedenastki? Czy złamanie nosa, nawet jeśli przypadkowe, to nie jest faul? Oczywiście to pytanie retoryczne.
Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowym remisem, aczkolwiek w samej końcówce pod bramką Jagi zrobiło się niebezpiecznie, bo gospodarze oddali dwa strzały, a po jednym z nich Dumę Podlasia przed utratą gola uratował nie Dejan Iliev, a jeden z białostockich obrońców.
"Mystek" bohaterem
Po zmianie stron Pasy szybko zdołały skierować futbolówkę do bramki Jagi, jednak trafienie to nie zostało uznane, gdyż sędzia odgwizdał w tej sytuacji wyraźny ofsajd. Za chwilę gra przeniosła się pod drugie pole karne, gdzie strzał z dystansu, bardzo niecelny, oddał Andrej Kadlec.
Po niemal kwadransie boiskowej nudy Cracovia jeszcze raz znalazła drogę do siatki Podlasian, lecz i tym razem o bramce nie mogło być mowy, bo znów w poczynania podopiecznych Michała Probierza wkradł się spalony. Kolejna szarża zespołu z Krakowa najwidoczniej poddenerwowała Jagiellończyków, gdyż ci ruszyli do ataków. Najpierw w doskonałej sytuacji pomylił się Jakov Puljić, natomiast kilkadziesiąt sekund później celnego uderzenia nie zdołał też oddać Romanczuk. Trzeba jednak zaznaczyć, że po centrze z rzutu rożnego i główce Tarasa piłka minęła lewy słupek gospodarzy zaledwie o kilkanaście centymetrów.
Za chwilę niebezpiecznie było również w szesnastce Jagi. Na szczęście Hanca nie wykorzystał kapitalnej okazji. Jego próba strzelecka z mniej więcej 12. metra została wyblokowana i Pasy, zamiast gola, miały tylko korner. W 70. minucie piękne uderzenie zaprezentował Lusiusz, ale świetnie na linii bramkowej spisał się Iliev. Riposta Żółto-Czerwonych polegała na ładnym oraz składnym rozegraniu futbolówki przed szesnastką i fatalnym strzale Romanczuka wysoko w trybuny.
W 83. minucie wynik spotkania mógł zostać w końcu otwarty. Niestety mowa tu o sytuacji Cracovii, a nie Jagiellonii. Lewą stroną pola karnego przedarł się bowiem Mateusz Wdowiak, który ostatecznie przegrał pojedynek z Dejanem Ilievem. Ten dobrze pilnował krótkiego słupka, a to właśnie tam futbolówkę chciał posłać podopieczny Michała Probierza.
Kiedy wydawało się, że toczony w niedzielne popołudnie mecz zakończy się bezbramkowym remisem, kunsztem popisał się Przemysław Mystkowski. 22-latek zameldował się na boisku w 86. minucie, a już w 88. cieszył się on z gola. "Mystek" dobrze bowiem popracował w polu karnym, obrócił się wraz z piłką i obrońcą rywali, a następnie wykonał płaskie uderzenie, przy którym bramkarz przeciwników nie miał żadnych szans. Ponieważ więcej goli już nie padło, białostoczanie wrócą do stolicy Podlasia z kompletem punktów. Ważnym kompletem punktów, bo pozwalającym pozostać w grupie mistrzowskiej.
Cracovia - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)
Bramka: Przemysław Mystkowski 88
Cracovia: Michal Pesković - Cornel Rapa, Michał Helik, David Jablonsky, Diego Ferraresso - Janusz Gol, Milan Dimun - Michał Rakoczy (59' Mateusz Wdowiak), Pelle van Amersfoort (59' Sylwester Lusiusz) - Rafael Lopes
Jagiellonia Białystok: Dejana Iliev - Jakub Wójcicki, Ivan Runje, Bogdan Tiru (37' Andrej Kadlec), Zoran Arsenić - Taras Romanczuk, Martin Pospisil - Maciej Makuszewski, Jesus Imaz (69' Ariel Borysiuk), Bartosz Bida - Jakov Puljić (86' Przemysław Mystkowski)
rafal.zuk@bialystokonline.pl