Woskowe aktorstwo, źle napisane dialogi, amatorskie efekty specjalne, naprędce zbudowana scenografia, niedoświetlone zdjęcia - to największe "atuty" produkcji klasy B. klasy B. A ich nagromadzenie daje piorunujący efekt i wzbudza duże emocje. Można się o tym było przekonać w Forum. Przed kasą wił się ogonek, nakręcone przed laty horrory i filmy science fiction przyciągnęły tłumy. Ich wielkim fanem jest też Jacek Rokosz, wykładowca łódzkiej "filmówki", który wspólnie z Filipem Jacobsonem, absolwentem filmoznawstwa Uniwersytetu Łódzkiego, wymyślił imprezę. Przed każdą projekcją przedstawiał krótką historię filmu oraz smaczki związane z jego realizacją.
Przegląd rozpoczęła projekcja kultowego już "dzieła" uważanego za "mistrza złego smaku" Eda Wooda - "Plan 9 z kosmosu" z 1959 roku. - Pierwotnie ten film nosił tytuł "Hieny cmentarne z przestrzeni kosmicznej". Wiadomo, tytuły w takim przypadku działały jak wabiki - mówił przed projekcją Jacek Rokosz. - Całość powstała w garażu. Z jednej strony mieścił się burdel, z drugiej sklep monopolowy. Ekipa filmowa korzystała raz z jednego, raz z drugiego.
Sfinansowany przez kościół baptystów film był życiowym dziełem Wooda, transwestyty rozkochanego w horrorach. Wymieszał w nim różne trendy, tworząc wielki filmowy bigos. - Wood był mistrzem tzw. recyklingu filmowego - wyjaśniał Rokosz. - Gdy brakowało mu pieniędzy na brawurowe sceny, np. inwazję obcych, wycinał je z innych filmów.
Już opowieść przed pokazem wzbudziła salwy śmiechu. Potem było już tylko zabawniej. Papierowy cmentarz, zawieszone na żyłkach latające talerze atakujące Ziemię, nierozgarnięci policjanci ganiający za żywymi trupami, bezsensowne dialogi, kosmici w mieniących się kostiumach. Publika co chwila wybuchała śmiechem, a nawet nagradzała najmocniejsze fragmenty brawami. - Do tej pory za najgorszy film uważałem "Hellboya", ale teraz zmieniłem zdanie - mówił po pokazie zachwycony chłopak. - Porażające, miażdżące! - komentowali inni widzowie.
Oprócz filmu Wooda w programie imprezy znalazło się pięć filmów. Jeszcze w piątek "Zabójcze ryjówki", w którym tytułowe potwory grają psy z mało dopasowanymi maskami! Po produkcjach amerykańskich przyszedł czas na resztę świata. Japończycy zaatakowali dramatem science fiction - "Zły mózg z kosmosu", a Meksykańczycy - filmem "Doctor of Doom", w którym zapaśniczki w obcisłych strojach walczą z szalonym doktorem. Na zakończenie "Człowiek, który ocalił świat aka Tureckie Gwiezdne Wojny" (według Rokosza najgorszy film całego przeglądu) i "Sex Maniac" Dwaina Espera z 1934 roku. Można też było się pobawić przy kiczowatej muzyce, o której dobór zadbało stołeczne trio FullTandeta Soundsystem.
Trwający od piątku do niedzieli przegląd "Najgorsze filmy w historii kina" zorganizował DKF "GAG" działający przy Białostockim Ośrodku Kultury.