Sobotnie koncerty rozpoczął projekt Lord&The Liar pochodzącego z Suwałk Pawła Świernalisa. Intrygujący młodzieniec nie tylko śpiewał i grał na gitarze, ale sięgał też po inne instrumenty, m.in. akordeon. W duecie z Sonia Pisze Piosenki wykonał cover utworu "Blue jeans" Lany Del Rey. Gdy zaczął padać deszcz, organizatorzy rozdali publice parasole. Zaskakujący i miły gest. Paweł zapowiedział kolejnego artystę - Fismolla. Skupiony na muzyce młody człowiek zaprezentował niezwykłą dojrzałość. Klimat niczym z baśni, niezwykły głos, zachwycającej urody kompozycje. Wywołany na bisy, wyraźnie wzruszony przyznał: "Nigdy nie spotkaliśmy się z czymś takim".
Po gościach z Polski czas na zagranicznych artystów. Harmonijnie brzmiący siostrzany duet z Islandii - Pascal Pinion - zaproponował subtelne i odrealnione dźwięki. Szkoda, że nie zostały przełamane w jakiś interesujący sposób. Za to występ Theodora (projektu powstałego w Atenach i Londynie) można śmiało uznać za wydarzenie festiwalu. Ekspresyjny wokalista i pianista nie przestawał zaskakiwać. Grał na wibrafonie, przetwarzał na żywo głos. Jeden utwór płynnie przechodził w drugi, a muzyka momentami była wręcz monumentalna. Świetnie współbrzmiała ze smyczkowym zespołem z regionu. Sobotę zakończył występ My Brightest Diamond - projektu amerykańskiej artystki Shary Worden, któremu towrzyszyło kilku białostockich filharmoników (nie brzmieli tak przekonująco jak muzycy u Theodora).
Dziś ostatni dzień festiwalu. Oprócz koncertów nie brakuje wydarzeń towarzyszących. W Operze można obejrzeć wystawy, a na jej dachu - o ile tylko wyjdzie słońce - poćwiczyć jogę.
Program: Halfway Festival Białystok
anna.d@bialystokonline.pl