W sobotę (10.10) w Białymstoku odbył się protest osób sprzeciwiających się obostrzeniom nakładanym w związku z epidemią COVID-19 i niewierzących w zagrożenia związane z tą chorobą.
"Stop fałszywej pandemii" czy ""Wyłącz telewizję, włącz myślenie" - między innymi takie hasła można było usłyszeć dziś na ulicach Białegostoku. Przeciwnicy noszenia maseczek protestowali przeciwko nałożonym przez rząd restrykcjom. Część protestujących nie miała zasłoniętych ust i nosa (co od dziś również w przestrzeni publicznej ponownie jest obowiązkiem w całym kraju), więc policja spisywała uczestników marszu.
Gdy uczestnicy byli kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie marsz miał się planowo zakończyć, przedstawiciel władz miasta rozwiązał zgromadzenie. Policja jednak pozwoliła uczestnikom przejść na drugą stronę ulicy, tam, gdzie miał się pierwotnie zakończyć.
"Nastąpiło to po dwukrotnym poinformowaniu przewodniczącej zgromadzenia o konieczności przestrzegania obostrzeń sanitarnych" - napisała w przekazanej mediom informacji rzecznik prasowa prezydenta Białegostoku Urszula Boublej. Uczestnicy zgromadzenia nie nosili maseczek oraz nie zachowali dystansu 1,5m. Uczestników zgromadzenia było około 500. Dlatego też na pisemny wniosek policji zgromadzenie zostało rozwiązane.
Jak poinformował st. asp. Marcin Gawryluk z zespołu prasowego podlaskiej policji, w trakcie dzisiejszego zabezpieczenia policjanci wylegitymowali 101 osób, 35 pouczyli, skierowali 30 wniosków do sądu o ukaranie i wystawili 19 mandatów.
paulina.gorska@bialystokonline.pl