W jednym z białostockich serwisów samochodowych w sierpniu miała miejsce nietypowa kradzież pojazdu. Z ogrodzonego parkingu zniknęło auto jednego z klientów. Na miejscu pozostała po nim jedynie rozcięta siatka ogrodzeniowa. Policjanci rozpoczęli poszukiwania vana. W dojlidzkim lesie odnalazła się część samochodu - karoseria bez drzwi, foteli i tapicerki, ale z silnikiem. Auto trafiło do serwisu, gdzie rozpoczęła się procedura odszkodowawcza. Zadowolony właściciel około miesiąca temu otrzymał odszkodowanie i w rozliczeniu to, co pozostało z jego auta. Niedługo po tym policjanci ustalili, że pozostałe brakujące części znajdują się również w jego posiadaniu, a pojazd szybko został złożony i przeszedł pomyślnie badania techniczne.
Zatrzymany mężczyzna przyznał, że ukradł swój samochód, bo chciał się wzbogacić pieniędzmi z odszkodowania. Nie sądził tylko, że tak szybko samochód i pieniądze, jakie dostał od ubezpieczyciela, zostaną mu zabrane. Tym razem zgodnie z literą prawa. 36-latek będzie tłumaczył się przed prokuratorem. Za swoje czyny odpowie przed sądem. Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności.
lukasz.w@bialystokonline.pl