Adam Z. został skazany za uduszenie ojca kablem elektrycznym na 12 lat pozbawienia wolności. Sędzia uznał go za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu dlatego, że mężczyzna działał z zamiarem bezpośrednim i chciał zabić ojca. Wyrok nie jest prawomocny. Stronom przysługuje apelacja. Ponadto Sąd Okręgowy w Białymstoku przedłużył 37-latkowi areszt tymczasowy o kolejne 6 miesięcy.
Przypomnijmy, że 5 lutego 2016 r. około godz. 19.30 w mieszkaniu przy ul. Witosa w Białymstoku doszło do szarpaniny między oskarżonym a jego ojcem.
"Każdy z nas w tym mieszkaniu żył oddzielnie. Byłem w swoim pokoju. Drzwi do mojego pokoju były zamknięte, to znaczy nie na żaden klucz, tylko na klamkę były zamknięte. Gdzieś między 19.30 a 20.00 oglądałem u siebie w pokoju telewizję. Wtedy ojciec wszedł do mego pokoju, wszedł, wtargnął, trzymał w prawym ręku nóż. Ojciec był trzeźwy. Wpadł z tym nożem i zaczął mi tym nożem grozić. Wyzywał mnie od rożnych. Zerwałem się z łóżka, na którym siedziałem i złapałem za ojca prawą rękę, w której trzymał nóż. Ja mu go wyrwałem i odrzuciłem na bok w stronę okna. Zaczęliśmy się między sobą ciągać, szarpać, siłować. Przeszliśmy w końcu do przedpokoju. W tym przedpokoju ojciec miał przygotowany przedłużacz" - tak zeznawał oskarżony w postępowaniu przygotowawczym.
Ponadto przed sądem 37-latek wyjaśniał, że się bronił, bo to ojciec miał pierwszy bez powodu zaatakować go kablem elektrycznym. Adam Z. wskazywał, że ojciec przez całe życie się nad nim znęcał.
Mężczyzna od razu przyznał się do winy. Stwierdził jednocześnie, że nie wie, dlaczego tak postąpił i że nie miał zamiaru zabić ojca.
Po tym, jak 67-latek przestał oddychać, syn przeciągnął jego ciało do dużego pokoju i przykrył kocami. Oskarżony mieszkał ze zwłokami kilka dni. Tłumaczył przed sądem że: "nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, miałem różne myśli". Następnie kilka dni po zabójstwie wyjechał do brata na wieś. Został zatrzymany w okolicach Sokółki.
dorota.marianska@bialystokonline.pl