Zakończyła się sprawa Józefa Mozolewskiego, który został oskarżony o zwołanie nielegalnego zgromadzenia. Sprawa dotyczy wydarzeń z 9 marca tego roku, kiedy szef Solidarności przeprowadził akcję pod biurem PO, apelując o likwidację umów śmieciowych, podniesienie pensji minimalnej i obniżenie wieku emerytalnego.
Oskarżony bronił się, że nie mógł przewidzieć, ile osób pojawi się na organizowanej przez niego konferencji prasowej. Takim tłumaczeniom nie daje wiary sędzia, która przypomina, że Mozolewski organizował już takie wydarzenia wielokrotnie, więc powinien wiedzieć, jakich formalności należy dopełnić.
- Oskarżony, jako osoba organizująca tego typu akcje, powinien znać przepisy dotyczące organizacji tego typu przedsięwzięć – mówiła podczas ogłoszenia wyroku sędzia. - Miał też czas na zgłoszenie do organów gminy stosownej informacji – dodała.
Szef Solidarności informował o akcji na swojej stronie internetowej, wysłał też zaproszenia do mediów regionalnych na konferencję prasową. Sędzia oceniła, iż bez wątpienia oskarżony podjął działania zmierzające do zwołania zgromadzenia publicznego.
- Zgromadzenie nie miało charakteru spontanicznego. Tutaj nie mieliśmy do czynienia z sytuacją nagłą. Wszystko działo się z odpowiednim wyprzedzeniem – mówiła.
Mozolewski był też oskarżony o to, iż nie chciał zgodzić się na wylegitymowanie przez funkcjonariuszy policji. Zrobił to dopiero po dłuższych prośbach i ingerencji ich przełożonego, który był jednocześnie znajomym związkowca.
Szef Solidarności został skazany na grzywnę w wysokości 300 zł. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Mozolewskiego - mecenas Ireneusz Mikucki - zapowiada, iż wraz ze swoim klientem będą się odwoływać.
justyna.f@bialystokonline.pl