Końcówka pierwszej połowy to emocjonalny rollercoaster
Przed rozpoczęciem 9. kolejki PKO Ekstraklasy Jagiellonia zajmowała miejsce numer 2, natomiast ŁKS też był drugi, tyle że od końca. Mimo gry na wyjeździe faworytem piątkowego starcia, przynajmniej na papierze, była zatem Duma Podlasia i trener Adrian Siemieniec, doskonale o tym wiedząc, postawił na skład bardzo ofensywny z Jesusem Imazem i Afimico Pululu w ataku oraz Dominikiem Marczukiem i Jose Naranjo na skrzydłach.
Pierwszy strzał w meczu, co dziwić oczywiście nie może, oddała Jagiellonia. Już w 3. minucie do uderzenia zza szesnastki doszedł Afimico Pululu, lecz napastnik Dumy Podlasia posłał futbolówkę wprost w bramkarza gospodarzy, po czym zagrożenie w polu karnym ŁKS-u stworzył jeszcze Jesus Imaz. Warto jednak zaznaczyć, że i łodzianie szybko stanęli przed szansą do zdobycia gola. W 6. minucie doskonałym rajdem popisał się bowiem Pirulo, który z dużą łatwością przeszedł przez szyki obronne białostoczan, ale na szczęście Hiszpan ostatniej przeszkody na swej drodze pokonać nie zdołał i piłka znalazła się w rękawicach Zlatana Alomerovicia.
ŁKS pokazał zatem, że może być groźny, lecz po chwili to Jaga znów przystąpiła do ofensywy. Najpierw niezły strzał, z którym poradził sobie Aleksander Bobek, oddał z narożnika szesnastki Dominik Marczuk, po czym, w 21. minucie po dośrodkowaniu Marczuka, niecelne uderzenie głową w dobrej sytuacji zaprezentował kapitan białostoczan - Taras Romanczuk.
Optycznie więcej z gry miała więc Jagiellonia, ale niestety to ŁKS jako pierwszy trafił do siatki. Wszystko dlatego, że błąd popełnił Miłosz Matysik, który minął się z futbolówką, a z wpadki młodego stopera Jagi skorzystał Kay Tejan. Holender popędził przed siebie, przepchnął jeszcze powracającego Matysika i strzałem po krótkim rogu pokonał Zlatana Alomerovicia, w efekcie czego od 23. minuty podopieczni Adriana Siemieńca musieli odrabiać straty, bo to łodzianie dosyć niespodziewanie wygrywali 1:0. Na szczęście długo beniaminek z prowadzenia się nie cieszył. Jeszcze w pierwszej połowie we własnej szesnastce nierozważny ruch ręką do piłki wykonał bowiem zdobywca bramki - Kay Tejan - dlatego sędzie Stefański, po długim namyśle i wideoweryfikacji VAR, przyznał Jagiellonii jedenastkę, a z "wapna" celnie przymierzył Afimico Pululu, dzięki czemu mecz rozpoczął się w zasadzie od nowa.
Co działo się później? Przed przerwą szczęścia szukali jeszcze Jesus Imaz oraz Jose Naranjo, a ponadto czerwony kartonik zobaczył Engjell Hoti, w efekcie czego ŁKS musiał radzić sobie w "10". Dodatkowo beniaminek stracił także trenera, ponieważ kartkę tego samego koloru ujrzał również Kazimierz Moskal, a pierwsza połowa trwała w sumie grubo ponad godzinę, bo oprócz wielu kontrowersji i bardzo gorącej atmosfery, była też poważnie wyglądająca kontuzja Nacho Monsalve, który boisko opuścił na noszach.
Takich błędów popełniać nie można
W drugiej połowie Jagiellończycy posiadali futbolówkę jeszcze częściej, co oczywiście spowodowane było tym, że rywal grał w osłabieniu, aczkolwiek długo nic z tego faktu nie wynikało. W 55. minucie z dystansu Bobka spróbował zaskoczył Marczuk, po chwili strzał Naranjo zablokowali defensorzy ŁKS-u, po czym ten sam zawodnik minimalnie pomylił się przy próbie uderzenia piłki z rzutu wolnego. Duma Podlasia naciskała, Duma Podlasia przeważała, czego efektem był m.in. strzał zza szesnastki Pululu, ale beniaminek dzielnie się bronił i wynik meczu się nie zmieniał.
Z czasem starcie zrobiło się wręcz senne, lecz kilkunastominutowe zwolnienie tempa to był ze strony Dumy Podlasia bardzo dobry ruch. ŁKS został bowiem uśpiony, a potem momentalnie białostoczanie przyspieszyli i łodzianie skapitulowali. Jesus Imaz świetnie obsłużył Afimico Pululu, a ten kapitalnie nawinął na zwód jednego z rywali, a następnie snajper Jagi celnym strzałem z ostrego kąta pokonał Bobka i zawodnicy prowadzeni przez Adriana Siemieńca nareszcie mieli upragnione prowadzenie.
Niestety Jaga najpierw uśpiła przeciwnika, a później i siebie. Żółto-Czerwoni nie poszli za ciosem, nie poszukali gola numer 3, a ponieważ w samej końcówce Adrian Dieguez popełnił fatalny błąd i sfaulował w szesnastce jednego z rywali, ŁKS otrzymał rzut karny, co skończyło się golem na 2:2. W ostatnich sekundach sędzia Daniel Stefański podyktował też jedenastkę na konto Dumy Podlasia, jednak po rozciągniętej w czasie wideoweryfikacji VAR decyzja ta została cofnięta, dlatego Jagiellonia wracać będzie z Łodzi z poczuciem ogromnego niedosytu. Ten mecz nie miał prawa zakończyć się remisem.
ŁKS Łódź - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:1)
Bramki: Kay Tejan 23, Dani Ramirez 90k - Afimico Pululu 40k 77
ŁKS Łódź: Aleksander Bobek - Kamil Dankowski, Nacho Monsalve (45' Adrien Louveau), Marcin Flis, Piotr Głowacki - Pirulo (67' Maciej Śliwa), Michał Mokrzycki, Jakub Letniowski (77' Adrian Małachowski), Engjell Hoti, Bartosz Szeliga (67' Piotr Janczukowicz) - Kay Tejan (77' Dani Ramirez)
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Michal Sacek, Miłosz Matysik, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk (60' Kristoffer Hansen), Taras Romanczuk (66' Jarosław Kubicki), Nene, Jose Naranjo (82' Wojciech Łaski) - Jesus Imaz, Afimico Pululu (82' Aurelien Nguiamba)
Żółte kartki: Bartosz Szeliga, Engjell Hoti, Marcin Flis i Pirulo (ŁKS Łódź) oraz Miłosz Matysik i Aurelien Nguiamba (Jagiellonia Białystok).
Czerwona kartka: Engjell Hoti (ŁKS Łódź) - w 45. minucie za drugą żółtą.
rafal.zuk@bialystokonline.pl