
Najpierw lepsza była Jaga, a potem Widzew
- Duże gratulacje dla zespołu za bardzo ważne zwycięstwo w bardzo trudnym meczu. Dziękuję również za wsparcie kibicom w niełatwym środowisku. Nie ma co ukrywać, stadion Widzewa, który dopinguje cały, potrafi ponieść zespół. Dzisiaj się to potwierdziło, szczególnie w drugiej połowie. Co do meczu, to pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu. Nie bardzo dobra, ale dobra, ponieważ uważam, że powinniśmy wykreować sobie więcej sytuacji. Ten mecz przed przerwą był pod naszą kontrolą, czego nie można powiedzieć o drugiej połowie. Po zmianie stron kontrolę nad spotkaniem przejął Widzew. Gospodarze byli bardzo groźni, stwarzali duże zagrożenie pod naszą bramką, głównie po stałych fragmentach. To też jest element gry, który można wykorzystać na swoją korzyść. Nie ma co ukrywać, że to zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne z punktu widzenia tego, co dzieje się w naszej drużynie oraz przeszkód, które mamy po drodze i terminarza. Doceniamy tą wygraną. To był niełatwy mecz na trudnym terenie. Potrzebowaliśmy dzisiaj spójności w obronie, dużo determinacji, poświęcenia, jakości w bramce oraz trochę piłkarskiego farta. Tak w piłce czasami jest. Dzisiaj on był po naszej stronie. Jednocześnie chciałem pogratulować Widzewowi tego meczu, szczególnie drugiej połowy i końcówki. Rywale byli bardzo groźni i z perspektywy meczu moim zdaniem uczciwie zapracowali dzisiaj na przynajmniej punkt. Na tym warto jest coś budować na przyszłość, życzę im powodzenia. My skupiamy się już na tym, co przed nami w czwartek - w ten sposób konferencję prasową po rywalizacji w Łodzi rozpoczął Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Cierpieć też trzeba umieć
Opiekun Żółto-Czerwonych dodał również, że spuszczenie nogi z gazu nie było żadnym planem, tylko konsekwencją dobrej gry gospodarzy.
- To był nasz dziesiąty mecz z rzędu rozgrywany co trzy, cztery dni. Mogą więc być takie momenty, że my będziemy na boisku cierpieć, że to przeciwnik będzie stwarzać zagrożenie. Pewne rzeczy nie wynikają z planu, bo my wcale nie chcieliśmy się cofnąć, chcieliśmy nawet podkręcić w drugiej połowie intensywność, jednak nie byliśmy w stanie tego zrobić albo po prostu przeciwnik grał lepiej od nas. Nie ma co zakłamywać rzeczywistości, bo każdy ten pojedynek widział. Tak czasami jest. Bywało też tak, że to my mieliśmy mnóstwo sytuacji, lecz ich nie wykorzystywaliśmy i to przeciwnik wygrywał. Dzisiaj można oceniać spotkanie z perspektywy drugiej połowy, ale trzeba pamiętać, że mecz ma dwie połowy, a w moim odczuciu w pierwszej byliśmy drużyną lepszą. Chylę czoła przed moim zespołem, że potrafił taki mecz dowieźć, że pokazał takie wartości jak determinacja i poświęcenie, że dobrze bronił oraz zagrał na zero z tyłu, gdyż to też jest rozwój i ewolucja tej drużyny, bo w sezonie mistrzowskim raczej nam się nie zdarzało wygrywać 1:0, a tutaj mamy dwa bezcenne zwycięstwa w takim rozmiarze - u siebie z GKS-em i na wyjeździe z Widzewem. Bardzo to doceniamy i idziemy dalej - oznajmił Siemieniec.
Głos po niedzielnym meczu zabrał także szkoleniowiec Widzewa.
- W piłce nożnej najważniejsze są punkty i jesteśmy bardzo rozczarowani, że ich nie zdobyliśmy. Ja jednak po raz pierwszy w życiu zobaczyłem coś takiego, co wydarzyło się na trybunach po przegranym meczu. Myślę, że nasz zespół, biorąc pod uwagę kontekst całej sytuacji, zyskał dzisiaj coś więcej. Graliśmy z mistrzem Polski, kreującym bardzo wiele sytuacji. Jak Jaga złapała w czwartek Belgów, to oni nie wiedzieli, o co chodzi. Dzisiaj Jagiellonia dominowała w pierwszej połowie, ale tych sytuacji tak dużo nie miała. Mam duży szacunek do pracy tej drużyny, bo drugi rok z rzędu gra tak samo - powiedział Patryk Czubak.
rafal.zuk@bialystokonline.pl