"Synu, dlaczego mi to robisz?"
Białostocki sąd rozpoznaje sprawę 23-latka, który miał zadać własnej matce 6 ciosów nożem kuchennym. Na szczęście kobieta przeżyła.
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się wiosną ubiegłego roku w jednej z miejscowości w powiecie sokólskim. To właśnie wtedy, według prokuratury, 23-latek zaczął znęcać się nad swoją 61-letnią matką, popychał ją, wyzywał, ubliżał. Robił to, będąc pod wpływem alkoholu. Taka sytuacja utrzymywała się do września 2016 r. Apogeum negatywnego zachowania oskarżonego przypadło na 29 września wspomnianego roku. Wówczas, zdaniem śledczych, zadał on matce 6 ciosów nożem kuchennym.
Proces ruszył 10 marca. Natomiast w piątek (24 marca) zeznania w tej sprawie składało kilku policjantów, którzy interweniowali feralnego dnia oraz wcześniej, a także dwóch mężczyzn, którzy znaleźli się w miejscu zdarzenia przypadkowo bezpośrednio po tym, co się stało (czyli 29 września).
- Zobaczyłem siedzącą przed domem na ławie zdenerwowaną kobietę. Z mieszkania wyszedł mężczyzna. Mówiła, że zaatakował ją syn. Mąż kobiety przyniósł sweter. Poszedłem po kapcie dla niej. Mąż do przyjazdu karetki był przestraszony - tak wspominał 29 września 2016 r. jeden z dwóch postronnych świadków.
Drugi z nich udał się w kierunku szosy, żeby wskazać pogotowiu drogę.
Relacje policjantów
Policjanci opisywali to, jak zapamiętali interwencję. Jeden z nich mówił, że kobieta w momencie, kiedy 23-latek znajdował się w rękach policji, podeszła i zapytała z płaczem: "Synu, dlaczego mi to robisz?". Policjant podkreślał, że "widać było, że go żałowała". Mundurowi relacjonowali też, że kiedy ostatecznie odnaleźli chłopaka, to wyszedł on z piwnicy (określanej również jako komórka – przyp. red.) dobrowolnie i był pod wpływem alkoholu.
Inny z policjantów zeznawał:
- W rozmowie z ojcem oskarżonego ustaliliśmy, że przebywał on w domu, w kuchni, a jego żona leżała na łóżku w drugim pokoju. W pewnym momencie do kuchni wszedł oskarżony i wziął coś. Po chwili ojciec oskarżonego słyszał krzyki żony. Pobiegł do pokoju i zobaczył, jak syn zadaje ciosy nożem, odepchnął go. Syn wybiegł z domu.
- Oskarżony oddalił się z miejsca zdarzenia. Szukaliśmy go, żeby on sam sobie nic nie zrobił, ukrywając się w tych lasach. Ojciec mówił o tym, że syn był w domu. Potem znowu uciekł do lasu – wyjaśniał kolejny mundurowy.
Ponadto ojciec 23-latka wyjaśniał policjantom, że chłopak prawdopodobnie zażywa narkotyki.
- Rok wcześniej w mieszkaniu znaleziono susz roślinny. O dopalaczach w związku z oskarżonym nie słyszałem – mówił jeden z policjantów.
Ojciec wskazał policjantom także, że chłopak miał butelki z alkoholem. Schował je w łóżku.
Ponadto inny z mundurowych, również powołując się na to, co powiedzieli rodzice 23-latka, poinformował, że chłopak "całymi nocami grał na komputerze i nie dawał spać". Poza tym okazało się, że rodzina ma założone 2 niebieskie karty w związku z wcześniejszymi interwencjami. Co więcej, policja interweniowała w tej rodzinie wielokrotnie, nawet na 5 dni przed 29 września.
Opinie biegłych
Warto także wspomnieć o opinii wydanej przez biegłą psycholog. Orzekła ona, że oskarżony jest uzależniony od alkoholu i powinien być zamknięty w oddziale odwykowym.
Poza tym w piątek strony (prokuratura i obrona) złożyły wnioski dowodowe. Część z nich sąd odrzucił. Dopuścił natomiast dowód biegłego z zakładu medycyny sądowej. Sąd chce wiedzieć, czy obrażenia matki, ewentualne porażenie nerwu ręki, mają wpływ na kwalifikację prawną czynu.
W sprawie wypowie się także neurolog. Wnioskowała o to obrona "na okoliczność ciężkiego uszkodzenia mózgu" u oskarżonego. Chodzi o zbadanie wpływu działania substancji, które znajdują się w dopalaczach i psychoz, które ewentualnie przed dniem zdarzenia lub w dniu zdarzenia dopalacze mogły spowodować u chłopaka. Kolejnym razem sąd zbierze się w tej sprawie pod koniec kwietnia. Wówczas przesłuchany będzie jeszcze jeden świadek - sąsiad pokrzywdzonej.
Zobacz też: Alkohol i "delirka" miały spowodować to, że 23-latek dźgnął nożem własną matkę
dorota.marianska@bialystokonline.pl