Kłopotliwe prezenty
Większość osób, które regularnie przemieszczają się autem z zadowoleniem przyjmuje wiadomości, że w ich okolicy wybudowano nową ekspresówkę albo nawet autostradę, dzięki której szybciej dojedzie się do innego miasta. Świetnym przykładem jest np. droga S8, mająca połączyć Białystok z Warszawą, której końca budowy z utęsknieniem wypatrują mieszkańcy Podlaskiego.
Często jednak nowa droga idzie całkowicie nowym śladem, zastępując tym samym stare wysłużone odcinki, które automatycznie są degradowane w hierarchii z dróg krajowych na gminne, a co za tym idzie zmienia się organ piastujący nad nimi opiekę. Trafiają one pod skrzydła gmin, powiatów i odpowiednich lokalnych zarządów dróg, które z takich prezentów zbytnio się nie cieszą. Nowa-stara droga to bowiem dodatkowe wydatki w budżecie, a przecież trzeba zadbać o trasy, które, mimo że nigdy nie były "krajówkami", to jednak w danym momencie są dużo bardziej eksploatowane niż tzw. starodroża.
W latach w 2004-2017 takich zdegradowanych dróg było łącznie prawie 1,4 tys. km w całym kraju. Nasze województwo pod tym względem specjalnie się nie wyróżnia - w tym okresie przybyło tu 58,7 km starodroży. Najwyższa Izba Kontroli postanowiła sprawdzić, jak nowi zarządcy dbają o otrzymane w spadku odcinki. Przeprowadziła sprawdzenie w 12 urzędach gmin, 2 starostwach oraz 7 powiatowych i 5 wojewódzkich zarządach dróg. W tym gronie znalazły się Podlaski ZDW w Białymstoku, PZD w Augustowie, urząd gminy i urząd miasta Zambrów.
Podlaskie? Są gorsi
Ogólnie wnioski z kontroli są bardzo nieciekawe i wynika z nich, że samorządy po prostu nie chcą zajmować się starodrożami, często nawet nie regulując podstawowych kwestii, jak organizacja ruchu na tych odcinkach. Nie mówiąc już o inwestowaniu w nie środków.
Co ciekawe, jeśli chodzi o podlaskie jednostki, to akurat w ich przypadku zastrzeżeń nie było dużo, a pojawiały się nawet pozytywy, jak np. to, że Urząd Gminy Zambrów był jedyną skontrolowaną jednostką, w której po otrzymaniu ponad 5-kilometrowego odcinka, podjęto się uregulowania stanu prawnego terenów, na których droga leży.
Jednak już wszystkie wymienione organy z województwa podlaskiego po macoszemu traktowały obowiązek kontrolowania stanu dróg, które nakłada na nie prawo. I chociaż z raportu wynika, że robiły to, to jak zaznaczają jego autorzy, "w niepełnym zakresie bądź z naruszeniem przepisów ustawy".
Różnie to też bywało jeśli chodzi o nakłady na utrzymanie i remont starodroży. Co ciekawe, o ile gmina Zambrów wydawała pieniądze na podlegające jej odcinki, to już samo miasto nawet nie przygotowało projektów planów rozwoju sieci drogowej oraz projektów planów finansowania budowy, przebudowy i remontów dróg.
Trzeba jednak tej ostatniej jednostce samorządu oddać, że jako jedyny podlaski reprezentant postarał się o zaplanowanie i zatwierdzenie organizacji ruchu na swoim odcinku, chociaż zdarzało się, że znajdujące się przy drogach znaki były zniszczone lub niewidoczne.
Pocieszające jest również to, że podczas kontroli stan żadnego ze znajdujących się w naszym regionie odcinków nie został oceniony jako niezadowalający. Wszystkie były albo w stanie dobrym albo zadowalającym. Nie wykazano także, że doszło na nich do śmiertelnych wypadków drogowych.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl