Sprawa dotyczy tragicznego wypadku, do jakiego doszło w lutym bieżącego roku. Na przejeździe kolejowym w miejscowości Dziękonie koło Moniek pociąg uderzył w osobową skodę. Autem podróżowała czteroosobowa rodzina. Z ustaleń śledczych wynika, że samochód prowadził Andrzej K. Mężczyzna spieszył się, bo rodzina była umówiona na wizytę u dentysty. Kierowca nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu pociągowi i wjechał wprost pod skład relacji Grodno - Ełk. Mimo że maszynista szybko zareagował i rozpoczął hamowanie, nie dało się uniknąć zdarzenia pojazdów. W wypadku ucierpiały trzy osoby: dwójka dzieci i kobieta siedząca z przodu. Kierowcy nic się nie stało. Po kilku godzinach jeden z chłopców zmarł w szpitalu.
O spowodowanie śmiertelnego wypadku został oskarżony Andrzej K. Mężczyzna nie umiał wytłumaczyć śledczym, dlaczego wjechał na tory nie upewniając się, że nic nie jedzie. Z ustaleń prokuratury wynika, że 51-latek dobrze znał okolicę. Przez przejazd kolejowy przejeżdżał właściwie codziennie. Mężczyźnie grozi nawet 8 lat pozbawienia wolności.
lukasz.w@bialystokonline.pl