Mistrzowie Polski nie zagrali z Koroną wybitnego spotkania, ale wcale nie musieli. By sięgnąć po trzy punkty, wystarczyło kilka razy wykonać pojedyncze zrywy i mieć w swym składzie indywidualności.
- Dziękuję kibicom za wsparcie i obecność, a drużynie za zwycięstwo. Było to trudne spotkanie. W pierwszej połowie było widać dobre nastawienie Korony w pojedynkach. Byli agresywni w obrębie własnego pola karnego i nastawieni na kontrataki. Gdy przyspieszaliśmy grę, to pojawiały się sytuacje dla nas. Korona odgryzała się przez kontry i stałe fragmenty. Pierwsza połowa nie była tak intensywna w naszym wykonaniu jak zazwyczaj. Brakowało drugiego gola. W drugiej części straciliśmy bramkę po świetnym dośrodkowaniu. Napastnik Korony strzelił z trudnej pozycji. Szybko zdobyliśmy jednak gola na 2:1 i znów mogliśmy grać na własnych zasadach. To nam pomogło, bo później dołożyliśmy bramkę na 3:1. Kluczowa była dziś jakość indywidualna naszych piłkarzy. Widać to było przy trafieniach na 2:1 i 3:1. Ja ich tego nie nauczyłem, oni po prostu to potrafią. Cała końcówka to już zarządzanie wynikiem. Cieszymy się ze zwycięstwa. Teraz czeka nas krótka regeneracja i wyjazd do Chojnic na mecz Pucharu Polski - powiedział po zwycięstwie w żółto-czerwonych derbach Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Niedzielną potyczkę skomentował także opiekun gości, który po końcowym gwizdku arbitra miał prawo czuć się rozczarowany.
- Za nami specyficzny mecz. Był niezły w naszym wykonaniu, ale to nie wystarczyło. Po golu strzelonym przez Dalmau liczyłem, że postawimy wysoko poprzeczkę Jagiellonii, a po chwili straciliśmy jednak bramkę kuriozum na 2:1 po niecałej minucie. Jagiellonia ma na tyle jakościowych zawodników, że musiała wykorzystać takie błędy, jakie dziś popełniliśmy. Czeka nas długa podróż powrotna i rozmyślanie nad tym, co można było zrobić lepiej - oznajmił Jacek Zieliński, szkoleniowiec Korony Kielce.
rafal.zuk@bialystokonline.pl