- To prawdziwe zderzenie z muzyką graną na wielu instrumentach - przyznały Paulina Kułak i Paulina Potocka. - Choć spodziewałyśmy się trochę innego klimatu i więcej miejsca do tańca. Jednak bardzo nam się podobało, szczególnie końcówka koncertu.
Duże show zapowiadało się już w momencie, gdy artyści pojawili się na scenie. Osiem osób, sekcja dęta złożona z trąbki, puzonu i saksofonu, kontrabas, gitara, perkusja, klawisze. Gdy przemówił wokalista Paweł, ujawniły się jego rosyjskie korzenie i niesamowita barwa głosu.
Brawurowa mieszanka tradycyjnego jazzu ze słowiańską śpiewnością okraszona garścią rytmów rock'n'rollowych, funkowych, a nawet reggae od razu przypadła publice do gustu. Ci bardziej odważni wstali z miejsc i bez skrępowania podrygiwali w rytm muzyki. Bo usiedzieć w miejscu rzeczywiście było ciężko. Zespół potrafi porwać nawet najbardziej zatwardziałych. Paweł prowadził z publicznością ożywioną rozmowę, zapowiadał kolejne piosenki, a gdy nie śpiewał z powodzeniem przygrywał na trąbce. Tuż obok energicznie podskakiwał odziany w trampki, wiecznie roześmiany gitarzysta. Jednak każdy z muzyków mógł pokazać pełnię swoich możliwości w licznych solówkach.
Zagrali nie tylko kompozycje ze swojej debiutanckiej płyty, ale też utwory legendarnej rosyjskiej grupy Leningrad. - Gdy z nimi wspólnie graliśmy, zgodzili się, byśmy wykonywali kilka ich piosenek na swoich koncertach - tłumaczył wokalista. Nie zabrakło również jazzowych standardów m.in. "Summertime" Gershwina. Bawili się też różnymi stylistykami. Przy pastiszu hip hopu czapeczka naszego fotoreportera wylądowała na głowie wokalisty.
Członkowie Samokhin Band potrafili zabawić publiczność nie tylko muzycznie. W pewnym momencie zorganizowali grę w rosyjską ruletkę z kieliszkami wódki, spirytusu i wody. Trójkę uczestników nagrodzili swoimi płytami. Po blisko dwugodzinnym, dobrze nagłośnionym koncercie publiczność zgotowała zespołowi owację na stojąco.
Kliknij tutaj aby obejrzeć fotoreportaż.