Trudno już sobie wyobrazić Białystok bez Halfway Festivalu - imprezy odkrywczej i nieszablonowej. Jednak niewiele brakowało, by w tym roku zniknęła z kulturalnego kalendarza. Dzięki zaangażowaniu fanów i finansowemu wsparciu władz miasta w amfiteatrze mogliśmy znów posłuchać wykonawców z wielu stron świata, którzy zaprezentowali różne oblicza muzyki folkowej i songwriterskiej.
Zabawa pod sceną i wspólne zdjęcie
Festiwalową niedzielę rozpoczął radosny występ białoruskiego duetu Navi. Został bardzo ciepło przyjęty przez białostocką publikę. Muzyczny nastrój zmienił Daniel Spaleniak, tegoroczne objawienie na polskiej scenie. Hipnotyczny głos, przestrzenne kompozycje.
- Bardzo miła atmosfera jest tutaj. Podoba mi się - przyznał nieśmiały i małomówny artysta. Na scenie był jednak w swoim żywiole. Jego utwór "My name is wind" promował festiwal.
Mocnym punktem niedzieli był koncert grupy Hymnalaya z Islandii. Jej trzon tworzy trzech muzyków, ale wystąpili z całą "rodziną". Tuba, trąbka, klarnet, skrzypce - instrumentarium było szerokie. Islandczycy zbudowali charakterystyczną "ścianę dźwięku", a basista grał smyczkiem. Dialogowali z publiką (której imiona chcieli poznać), a po owacji na stojąco zaimprowizowali bis. Kompletnie zmieniła nastrój irlandzka wokalistka Lisa Hanningan, jej solowy występ miał kameralny charakter. Do tańca natomiast porwała estońska grupa Ewert and The Two Dragons. Na finał obowiązkowe zdjęcie z publiką.
W przerwach między koncertami można było posłuchać Dtekka, poleżeć na leżakach czy odwiedzić festiwalowy sklepik. Pogoda dopisywała, tylko w sobotę płatała figle. Jednak w obcowaniu z muzyką na dobrym poziomie to nie przeszkadzało.
Tu każdy może być gwiazdą
Trzecią edycję festiwalu można zaliczyć do udanych. Wprawdzie publika nie była tak liczna jak w zeszłym roku, ale na pewno nieprzypadkowa. Główny powód to trudniejszy - czego organizatorzy nie ukrywali - line-up niż w zeszłym roku (wystąpili wtedy m.in. Emilíana Torrini czy Sóley). Trudniejszy nie znaczy, że mniej atrakcyjny. Halfway Festival Białystok to impreza, podczas której można dokonać niezwykłych muzycznych odkryć. Tegoroczne? Theodore, Daniel Spaleniak, Hymnalaya. Radością grania zaskoczył duet Navi, a klasę potwierdził Fismoll. Wielu artystów po raz pierwszy odwiedziło Polskę - choćby Phosphorescent, My Brightest Diamond czy Ewert and The Two Dragons. Trzeba przyznać, że organizatorzy mają nosa do wyszukiwania artystów nieoczywistych, w Polsce szerzej nieznanych, ale intrygujących.
"Blisko ludzi, blisko muzyki" - to hasło wciąż przyświeca imprezie i czyni ją jedną z najbardziej niezwykłych w kraju. Współtworzą ją bowiem słuchacze i artyści. Razem zasiadają w amfiteatrze, spotykają się w barze, a potem w festiwalowym klubie. Wbrew pozorom, brak headlinerów może okazać się atutem. Tu każdy może być gwiazdą. Niepozorny chłopak z Poznania, skromna irlandzka wokalistka czy tańcząca pod sceną publika.
O festiwalu:
W amfiteatrze koncerty, na dachu Opery joga. Ostatni dzień Halfway Festival Białystok
anna.d@bialystokonline.pl