- Po 3 miesiącach funkcjonowania nowej uchwały zapowiedzieliśmy, że sprawdzimy czy potrzebuje zmian - mówił przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej w białostockiej Radzie Miejskiej, Zbigniew Nikitorowicz.
Uważa, że jeszcze jest za wcześnie by ją zmieniać. To przede wszystkim głosami jego ugrupowania nie przeszedł dziś po raz kolejny wniosek, by głosować nad modyfikacją czerwcowej uchwały ws. przedszkoli.
Przypomnijmy: wprowadziła ona nowy sposób naliczania opłat za pobyt maluchów pod opieką przedszkolanki. Teraz rodzice mogą wybrać czy powierzą jej dziecko na 5 bezpłatnych godzin dziennie, a za każdą kolejną zapłacą 2,77 zł czy też uiszczą opłatę stałą - 194 zł za łącznie 9 godzin pobytu dziecka w przedszkolu (z 4 "nadprogramowymi").
Tymczasem radni PiS chcą, by opłata stała obejmowała w sumie nie 9 a 10 godzin. Pozwoliłoby to to wielu rodzicom odbierać dzieci na spokojnie, bez pośpiechu, mniej martwić się o obowiązek podpisywania list z godzinami przyjścia i wyjścia malucha.
- Przedszkolanka nie pilnuje teraz dziecka, a podpisu - żalił się na sesji ojciec dwójki pociech, Wojciech Pietraszko, który jak 700 innych białostoczan podpisał petycję, by obowiązujące w tej chwili przepisy zmienić.
- To wniosek niewielkiej liczby rodziców - podnosił natomiast radny Nikitorowicz i podkreślał, że to dzięki ostatnim zmianom większość rodziców płaci mniej.
Są już bowiem pierwsze podsumowania po wprowadzeniu nowego sposobu naliczania opłat za przedszkola. Jak poinformował szef komisji edukacji Piotr Jankowski, we wrześniu do miejskiego budżetu wpłynęło ok. 200 tys. zł mniej w porównaniu do tego samego okresu w ubiegłym roku. Oznacza to, że generalnie koszt pobytu dziecka w przedszkolu jest mniejszy.