Zaczorowane folklorem
Wspólne śpiewanie zaczęły cztery lata temu przy okazji warsztatów na Uroczysku. Ich efektem był występ z Kwartetem Jorgi przed koncertem Kapeli ze Wsi Warszawa.
- Po trzydniowych zajęciach Magdalena Wieremiejuk zapytała: Co dalej? Szukałam wówczas osób do wspólnego śpiewania, a to, że dziewczyny miały ochotę na kontynuacje sprawiło, że zaczęłyśmy regularne spotkania - wyznała Julita Charytoniuk, liderka Południc.
Od 2008 roku zmieniał się skład grupy, miejsce i częstotliwość prób. Obecnie, od okóło dwóch lat grupę tworzy Anna Błachno, Magdalena Wieremiejuk, Julita Charytoniuk, Maria Łazar, Maria Żynel, Ula Komsta i Bożena Gawryłkiewicz.
- Długo występowałyśmy bez nazwy, ale taka potrzeba pojawiła się przed jednym z festiwali. Początkowo miałyśmy się nazywać Zanozy, co po ukraińsku znaczy drzazga. Szukałyśmy nazwy z pazurem - zdradziła Julita. Śpiewając w Białostockim Muzeum Wsi, nazywałyśmy się Letni Salon BMW. Obecnie grupa staje się coraz bardziej rozpoznawalne jako Południce. tak nazywane były starosłowiańskie duchy, czarownice ukazujące się w południe na polu. Znaczenie nazwy zostało podkreślone na tegorocznym Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym.
- Wchodziłyśmy na scenę przed południem, było bardzo gorąco i jury, które siedziało przed sceną musiało chować się od światła. Konferansjerka powiedziała, że przed Południcami nawet jurorzy uciekają - wyznała z uśmiechem Julita.
Faktem jest jednak to, że z Kazimierza grupa przywiozła główną nagrodę w kategorii folklor rekonstruowany.
Historyczna prawda o każdym z nas
W repertuarze Południc są pieśni podlaskie, utwory pochodzące z radomszczyzny i lubelskiego, kilka z Mazowsza. Śpiewają również pieśni wschodnich sąsiadów z Ukrainy, Rosji i Białorusi.
- Tematy są niezależne od granic. Generalnie ludzkie życie wszędzie wygląda podobnie. Może cechy geograficzne tj. nazwa rzeki lub obrzędy podkreślają różnice, ale ogólnie śpiewany o życiu, o niechcianych ciążach, o ciężkim życiu małżeńskim, o zdradach, o wychodzeniu za mąż, a nawet morderstwach - wyjaśniła Magdalena Wieremiejuk.
- Najbardziej kontrowersyjny temat do śpiewania to zabójstwa dzieci, zwłaszcza, że melodia tych pieśni nie jest smutna - dodała Ula Komsta.
-Specyfika tego rodzaju śpiewania jest taka, że nie jest to śpiewanie estradowe. Po prostu śpiewasz sobie w życiu, dla własnej przyjemności, dla radzenia sobie z problemami. To trochę śpiewoterapia - wtrąciła się Ania Błachno. Ten śpiew porusza jakiś dawny gen, coś wspólnego dla nas wszystkich. My jesteśmy tego potwierdzeniem. Choć nie każda z nas ma np. prawosławne, białoruskie czy ukraińskie korzenie, te pieśni nas poruszają i w pewien sposób uzależniają - wyznała Ania. Tak, te pieśni mają w sobie historyczna prawdę. Dobrze jest wciąż ją śpiewać - Dodała Ula.
Trudniej opisać niż zaśpiewać
Na czym polega zatem śpiewanie ludowe, zwane przez niektórych białym głosem?
Zdaniem Julity Charytoniuk to najbardziej naturalny sposób śpiewania.
- Najważniejsze jest żeby nie krzyczeć, a wołać - dodała Ula Komsta. Z kolei Magda stwierdziła, że nie należy śpiewania określać przez definicję, a przez pierwowzór śpiewaków ludowych, którzy jeszcze żyją i naśladowania ich sposobu śpiewania. - Przede wszystkim trzeba "otworzyć" swój głos, uczyć się przez naśladownictwo, a na koniec dodawać coś od siebie - podsumowała Julita.
Obecnie Południce pracują nad realizacją projektu muzycznego z białostocki didżejem Johnnym Uranerem. Próbkę współpracy można było usłyszeć w październiku 2011 w Centrum im. Ludwika Zamenhofa w ramach projektu "Kultura wielu głosów". Koncerty promujące obecny projekt planowane są na jesień.
Co więcej, grupę można usłyszeć na płycie "Pieśni z Kożyna" oraz na stronie festiwalu Wszystkie Mazurki Świata w zakładce "Nowa tradycja" oraz w nagraniach w ramach projektu "Wyśpiewać podlaską tradycję".
magda.g@bialystokonline.pl