Przedstawiciele inicjatywy Kocham Białystok uważają, że warunki, w których pracują policjanci są bardzo złe i wymieniają przy tym stary sprzęt czy zniszczone radiowozy.
- Przykładem jest I komisariat policji. Miałem okazję tam być i widzieć, jak wygląda ten komisariat, jak wygląda wyposażenie i w jakich warunkach pracują policjanci. Można powiedzieć, że podstawowe wyposażenie, takie biurowe, jest porównywalne do tego, co bardzo często widzimy na białostockich śmietnikach. Nie bójmy się tego słowa – są to rzeczy żywcem wyciągnięte ze śmietnika – mówi Marcin Sawicki, kandydat na prezydenta miasta z Kocham Białystok.
Jego zdaniem, przez to że warunki, w których pracują policjanci nie są najlepsze, jest tak wiele wolnych wakatów.
- Nie dziwi fakt, że mamy 260 wakatów w województwie podlaskim. Nikt nie chce tam pracować. Nie chodzi tylko płace, ale właśnie też o warunki. Śmieciowe wyposażenie, zniszczone samochody i brak podstawowego wyszkolenia – wylicza Marcin Sawicki i przywołuje wyniki kontroli NIK w polskiej policji: - Okazuje się, że co 7 pojazd nie powinien być dopuszczony w ogóle do ruchu. Cześć policjantów nie ma też podstawowego przeszkolenia dla kierujących, które uprawniają ich do jazdy na sygnale, przez co albo jadą na sygnale łamiąc prawo, albo nie jadą na sygnale i spóźniają się na miejsce wykroczenia.
Skąd jednak wziąć środki na modernizację wyposażenia białostockiej policji. Przedstawiciele Kocham Białystok mają pomysł.
- W Białymstoku funkcjonuje coś takiego, jak straż miejska. Podmiot, który ma wspierać policję i teoretycznie zastępować ją w niektórych działaniach. W praktyce, jeśli pojawi się jakakolwiek trudna sprawa to i tak musi ostatecznie reagować policja. Wydajemy na straż miejską z budżetu miasta 10 mln zł, co roku. Chcemy, żeby te pieniądze trafiły do policji.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl