Komiks to efekt dwutygodniowego pobytu twórczego Joanny Karpowicz w naszym mieście. Autorka przyznaje, że w Białymstoku poznała ludzi życzliwych i serdecznych, żyjących bliżej siebie i natury niż mieszkańcy innych miast. Spotkała się z gościnnością i otwartością. A w "Pocztówkach...", oprócz tradycyjnych miejskich kadrów, chciała zawrzeć emocje, ulotne obrazy, które zapamiętała i które przydarzyły się właśnie jej.
Jestem w starym stylu
Joanna Karpowicz podczas potkania w CLZ wspominała, że po przyjeździe do miasta musiała wyrobić sobie własne ścieżki. Dużo biegała, bardzo spodobał jej się Las Zwierzyniecki. Na początku wydawało jej się, że komiks powinien mieć fabułę, w której będzie się dużo działo. Zależało jej jednak na znalezieniu formuły, w której wyrazi swoje emocje. Zdecydowała się więc na emocjonalne zapiski. - To bardziej obrazy z podpisami, a nie komiks - zauważa artystka.
"Pocztówki z Białegostoku" to pierwszy komiks, przy którym pracowała pełną planszą. Za projekt graficzny odpowiada Cristian Loghin. To jemu, osobie bardzo wymagającej, malarka zawdzięcza fakt, że zaczęła robić storyboardy do plansz.
W czasie pobytu w Białymstoku rozrysowała sobie część obrazków, głównie jednak robiła notatki.
- Mało rzeczy robię w komputerze. Jest to po części mój wybór - podkreśla Karpowicz. - Jestem malarką. Lubię się brudzić, lubię szkicowniki, ołówek. Dla mnie farby to podstawowe medium. Generalnie jestem więc w starym stylu.
Białystok namalowany, Białystok metafizyczny
Powstał komiks bardzo malarski, w którym rzeczywistość miesza się z fantazją. Bohaterem najbardziej ujmującej historii (rzeczywiście przyśniła się autorce) jest pies Kawelin. Nocą schodzi z betonowego cokołu, biega po parkowych alejkach i aportuje lilie praczkom. W innej dworskim językiem gawędzą kaczki. Nie zabrakło też wspomnień duchów miejskich, z którymi spędzony czas na długo pozostał w pamięci.
Jednak na początku nie było tak magicznie. Przed białostockim chuligaństwem ostrzega artystkę krakowski taksówkarz. Ją jednak intryguje wielokulturowość. "Czy będzie autentyczna, czy to wyłącznie teoria, na poziomie marketingowej obietnicy?" - zastanawia się. Już później odpowiada sobie, że wielokulturowość najbardziej widoczna jest na cmentarzach. Z narodowościowej mozaiki bezpowrotnie zniknęli Żydzi. "Gdzie teraz jesteście?" - dopytuje Karpowicz. I stwierdza: "Jesteście częścią tego miasta." Obecni są za to przybysze ze Wschodu, którzy trudnią się nielegalnym handlem alkoholem i tłumnie oblegają białostockie galerie handlowe. Wszystko to celne spostrzeżenia na temat naszego miasta i jego mieszkańców. Spostrzeżenia tym celniejsze, iż poczynione przez osobę z zewnątrz. Bez dwóch zdań udało jej się uchwycić białostocki klimat.
Autorka uwieczniła też konkretne miejsca, m.in. cmentarze - żydowski, prawosławny czy ewangelicki, kościoły, cerkwie, Bojary z wybrukowanymi uliczkami, Teatr Dramatyczny czy kawiarnię Labalbal.
W CLZ do 10 listopada można oglądać wystawę, na której znalazły się wielkoformatowe wydruki, m.in. aportującego Kawelina oraz oryginalne, wykonane akrylami na papierze plansze komiksowe autorstwa Joanny Karpowicz.
Przeczytaj także:
Pocztówki z Białegostoku. Centrum im. Ludwika Zamenhofa wydało komiks
anna.d@bialystokonline.pl